Bordoska kampania en primeur (o której pisaliśmy już tu) już prawie na ukończeniu. Na rynku ukazały się niemal wszystkie wina – w najbliższych dniach będą to najbardziej wyczekiwane premiers grands crus classés i inne blue chipy. Czyli najdroższe (poza jednym burgundem) wina na naszej planecie.
W tym roku będą droższe nawet od samych siebie. Już wiadomo, że Bordeaux zaliczyło najbardziej udaną kampanię en primeur w historii. Udaną, bo po rekordowo wysokich, niesłychanych dotąd cenach udało się sprzedać prawie wszystko. Dzięki wysokiej jakości rocznika, świetnym ocenom krytyków (Parker poszedł po bandzie i dał więcej potencjalnych 100/100 niż kiedykolwiek), ale i umiejętnie podsycanej histerii zakupowej (choć rocznik nie był skąpy ilościowo, przydziały wielu win nawet dla wiodących kupców są mniejsze niż w poprzednich latach) i fantastycznie wprost rozegranej pod względem cenowym kampanii.
W jednym z poprzednich tekstów wyrażałem nadzieję, że ceny rocznika 2009 pozostaną w granicach rozsądku. Tak się wydawało w końcu kwietnia, gdy na rynek trafiały pierwsze wina – crus bourgeois i niżej notowane zamki klasyfikowane. W większości proponowały ceny na poziomie rocznika 2005, co należało uznać za dobry omen. Nie doceniłem jednak chciwości i zarazem przebiegłości Akwitańczyków. Sygnał do rzezi dał Château Pontet-Canet, Pauillac z pozwalającą na wszystko ocena RP97-100. 15 maja w samo południe zażądał za siebie aż 82€ za butelkę (przypominam, że to cena bez VAT za wino, które dostarczone zostanie za dwa lata). W 2005, ostatnim roczniku podobnej klasy, było to 53,50€. (Obecnie dostępny na rynku za ok. 125€). Komentatorzy i handlarze (którym wino oferują zamki, a oni sprzedają je swoim klientom) byli w szoku. I hate those prices, napisał jeden z wiodących brytyjskich negocjantów. Ale o 14:30 Pontet-Canet już nie było. Obecnie wino oferowane jest w tzw. drugiej transzy i kosztuje już 105-125€.
W ślad Pontet-Canet poszły inne posiadłości. Okrągłe 82€ stało się ceną modną wśród dobrze notowanych zamków trzeciej, czwartej i piątej kategorii (Léoville-Poyferré, Rauzan-Ségla, Lynch-Bages, Haut-Bailly, Smith Haut Lafitte). Tzw. superseconds i inne wyżej aspirujące zamki już się w ogóle nie krępowały: Pape-Clément kosztuje 107€, Montrose – 125€, a Cos d’Estournel (najbardziej kontrowersyjne wino rocznika, wielbione przez Parkera i innych dżemojadów, a krytykowane za zbytnią dojrzałość przez Brytyjczyków i niektórych Francuzów – lecz takie kontrowersje zawsze podbijają cenę, vide casus Pavie 2003) – 249€. To już są ceny niekiedy o 100% wyższe od wyjściowych cen za rocznik 2005 i w wielu przypadkach wyższe od obecnej ceny rynkowej tych samych win z 2000 i 2005. Widać to na takim wykresie:
(Polecam wygenerowanie również dla innych posiadłości tu).
Rozsądny człowiek powiedziałby automatycznie pas, lecz kampania en primeur nie jest dla rozsądnych ludzi. Umiejętnie od miesięcy podsycana wrzawa sprawia, że wielu kupców nie zachowuje się racjonalnie. Obsesją staje się zdobycie najwyżej notowanych win niezależnie od ceny. Wiadomo (wiadomo!), że za parę lat, ale nawet za parę dni będą droższe. Szał zakupów nakręca maszynkę, a zamki ochoczo z tego korzystają (system transz). W chwili, gdy piszę te słowa, wypuszczane są premiers crus: Haut-Brion, Latour, Lafite i Yquem kosztować będą 650-700€. Za butelkę. Bez VAT. Niecałą dekadę temu można było je kupić w sklepie za 700… franków. (Tym, którzy tej waluty nie pamiętają, przypominam: 1€=6,55FF). Lecz Latour 2000 w ciągu pięciu lat zdrożał o 257%, a Latour 2005 od kampanii en primeur w 2006 o ponad 100%.
Czy tak samo będzie z 2009? Frédéric Schÿler ze znanego domu Schröder & Schÿler uśmiechnął się dziś na to pytanie z miną chłopca w sklepie z zabawkami. Trzeba dać rynkowi czas na przetrawienie tych cen, powiedział. Same premiers crus – Latour, Lafite, Mouton, Margaux, Haut-Brion i zaliczany do nich Cheval Blanc – to ponad milion butelek. Rozejdą się w dwa-trzy dni po 700€ sztuka. Po takim ciosie rynek, czyli my, będzie przez parę miesięcy lizał rany. Ale nigdy w historii Bordeaux nie zdarzyło się, by tak dobrze oceniany rocznik w średniej perspektywie inwestycyjnej nie przyniósł kroci – zamkom i tym, którzy kupowali wcześnie.
A o bardziej przyziemnych sprawach, czyli jakie Bordeaux kupić, by nie zbankrutować i mimo wszystko liznąć wielkości, kolejny artykuł już wkrótce.
Drodzy Panowie mam córeczkę w tym samym wieku co panowie, właśnie wybieramy się na wczasy na sycylię dokładnie w okolicę NOTO. Jak by Panowie mogli polecić mi jakieś wino które spokojnie dotrzyma do 18 urodzin a może nawet wesela mojej pociechy. Mam przygotowaną piwniczkę na wina więc z przechowywaniem nie będzie problemu. Jeżeli jeden z Panów znajdzie chwilę czasu i poleci chociaż jedno wino będę bardzo wdzięczny.
Z góry dziękuję
Z winami z Sycylii do aż 18-letniego starzenia nie będzie tak łatwo. Białe wytrawne od razu odpadają, z czerwonych wytrawnych polecam jedno z okolic Pana wyjazdu – Cerasuolo di Vittoria, producenci COS, Marianna Occhipinti, ew. Acate, Planeta i Gulfi, ale uprzedzam, że dla tego typu wino to będzie duże wyzwanie. Szansę ma chyba tylko COS – może spróbuje Pan z ich winem Pithos starzonym w amforach, kto wie, może dożyje.
Najbezpieczniej będzie chyba sięgnąć po słodkie Moscato di Noto albo Moscato di Siracusa, producenci Pupillo, Planeta, Elorina, Marabino – proszę szukać win jak najdsłodszych (najlepiej Passito). Lecz chyba najbezpieczniej będzie Panu poszukać w sklepach Moscato Passito di Pantelleria (Murana, Fenech, Ferrandes, Case di Pietra, Solidea) – to jest tak skoncentrowane wino, że 18 lat nie będzie problemem.
Bardzo dziękuję jutro wyjazd tak jak Pan radzi skupie się na winach słodkich.
Pozdrawiam