W Warszawie jak zwykle wszystko na głowie. Zamiast bezwinnego sezonu ogórkowego mamy serię degustacji ciekawszych jedna od drugiej. Gruzja, Włochy, Hiszpania, Mielżyński i Veuve Clicquot – prawdziwy winoman nie ma wyjścia i musi odwołać wczasy w Acapulco.
Niemal niezauważona – sądząc po zaledwie kilkunastu osobach, które przewinęły się przez przedziwną miejscówkę w sieni Teatru Dramatycznego – przeszła prezentacja win z Chorwacji. To wielka szkoda, bo będąc jedną z chętniej wybieranych przez Polaków „destynacji” urlopowych, pozostaje niemal nieobecna na naszych półkach. A przecież lubimy i często pijemy wina z Węgier, Słowenii i adriatyckich regionów Włoch – winiarska Chorwacja ma wiele wspólnego z tymi trzema krajami.
W kameralnej imprezie zorganizowanej przez importera Guccio Domagoja wzięło udział czterech producentów. Mogliśmy raczyć się przyjemnie rustykalną, w sam raz do pieczonej kury Graševiną oraz nieźle wyważonymi winami beczkowymi Zdravko Zđelarevicia ze Slavonskiego Brodu oraz serią mocarnych flaszek od Ivana Enjingiego, jednego z gwiazdorów apelacji Kutjevo w kontynentalnej, podalpejskiej części Chorwacji. Takie butelki jak Graševina Kasna Berba, Graševina Barrique czy Rizling Kasna Berba naprawdę robią wrażenie pełną materią i dobrą równowagą, choć trzeba przywyknąć do ich wysokiego alkoholu, który w Sławonii, podobnie jak na Węgrzech, uważany jest za apanaż prestiżu (od 14,2 w Graševinie do 15,6% w niepijalnym Pinot Crni).
Fantastyczną niespodzianką okazały się jednak przede wszystkim wina z Istrii od Ivicę Matoševicia. Tradycyjnym winem tych adriatyckich okolic, w bardzo ciekawym otoczeniu geologicznym (wapienie, łupki, granity i przede wszystkim mineralnorodny flisz), jest Istarska Malvazija. To ongiś weneckie, dziś friulsko-słoweńsko-chorwackie wino białe w przedziwny sposób łączy morską świeżość z miodowym bogactwem, nuty słone z liliowymi, wysoki alkohol z wysoką kwasowością. To wino smakowo i ideowo przepysznie peryferyjne: nieparkerowskie, wyrafinowane i zarazem chłopskie (zamiast lilii nierzadko redukcyjny chlewik). Matošević proponuje niezwykle solidną podstawową Malvaziję Alba (można ją niekiedy dostać w delikatesach Bomi za ok. 60 zł). Jej cytrusową gorzkość, słoność morskiej bryzy i brzoskwiniową słodycz można by oprawić w ramkę jako model śródziemnomorskiego wina białego. To smak, na który zawsze mam ochotę. Fascynujące są wszak eksperymentalne Malvazije Matoševicia. Alba Barrique 2008 fermentuje w dębie francuskim; dębina wzmacnia odczucie słodyczy, tonuje kwasowość, ale nie przytłumia pieprznej mineralności. Zaś Alba Robinia 2006 to wino starzone rok w tradycyjnych tu beczkach akacjowych. Po wiejskim, bekonowym ataku dostajemy wino fantastycznie skalne i kwasowe (mimo 100% fermentacji jabłkowo-mlekowej). Akacja jest idealnym partnerem dla Malvazii, gdyż wzmacnia jej dwoisty, paradoksalny charakter: uwypukla zarówno nuty słodko-kwiatowe, jak i słono-mineralne.
Istria to fascynująca winiarska kraina. W odróżnieniu od kontynentalnej Chorwacji, wrogo zamkniętej na swe węgierskie i serbskie sąsiedztwo, gdzie apanażem prestiżu wciąż jest nowa beczka i rekordowy alkohol, czy Dalmacji, gdzie większość winiarzy dzięki popytowi niewymagających turystów trwa w błogim jakościowym jugo-bezczasie, winiarze istryjscy zaskakują dalekowzrocznością i samowiedzą. Istria to wszak od zawsze panoramiczny balkon otwarty na Italię, Słowenię i Austrię, wszyscy winiarze mówią tu po włosku i dobrze wiedzą, co w trawie piszczy w Collio i Carso. O ich inteligencji świadczy nabierający sporego rozpędu nurt eksperymentów z beczkami akacjowymi. Oprócz Matoševicia stosują je Ivan Damjanić i Bruno Trapan, z maceracją skórek eksperymentują zaś Clai, Nelo Cossetto i Ortonero. Istarska Malvazija wyrasta na jedno z najbardziej terroirystycznych win naszej Mitteleuropy.
Sygnalizuję też bardzo ciekawą parę win Matoševicia w obu kolorach, z nowego, wyżej położonego w interiorze siedliska na fliszowych tarasach – Grimalda. Tego i innych win chorwackich możemy napić się w Warszawie w nowootwartej winiarni importera Guccio Domagoja na ul. Suzina 8.
Wielka szkoda, że mnie tam nie było. Wielka radość, że byłem (jestem teraz) na Hévíz, Somló, Badacsony, Tihany. Pozdrawiam gorąco (tu ok. 32°C). Woda w jeziorze ma ok. 1 kreski wzwyż. Lekkie/białe mają sens np. Muskat Ottonel 2009 od Huby Sz… Uff! Jak gorąco…