Sensacją dnia jest cytowana przez wszystkie media wypowiedź min. Radosława Sikorskiego, dotycząca win, które będą podawane w czasie oficjalnych spotkań w czasie polskiej prezydencji w Unii Europejskiej.
Na Twitterze minister lakonicznie poinformował i uzasadnił:
Podpisałem porozumienie z Węgrami o promocji ich wina podczas prezydencji PL. Nasze lepsze wina póki co niestety w znikomych ilościach.
zaś temat rozwinął na konferencji prasowej w Luksemburgu:
Nie tylko podczas szczytu Partnerstwa Wschodniego w Warszawie [29–30 września], ale w ogóle podczas polskiej prezydencji będziemy promować konsumpcję dobrych, węgierskich win.
Jako patriota oczywiście bardzo poważnie podszedłem do tematu polskich win. Skonsultowałem z najlepszymi polskimi sommolierami [podaję pisownię za depeszą PAP – WB], wręcz dokonaliśmy w pałacyku MSZ na Foksal degustacji. No i jakby to powiedzieć… ta degustacja nie skończyła się pełnym sukcesem. Ale oczywiście życzę rozwoju tej branży naszego przemysłu, to jest bardzo młoda dziedzina gospodarki. Nie wykluczam, że w przyszłości będą dobre polskie wina w odpowiednich ilościach, bo mówią mi specjaliści z branży, że są już niezłe polskie wina, ale w bardzo małych seriach.
Szczegóły owych „dobrych win węgierskich”, które Polska zaprezentuje światu, podał na swoim blogu Andrzej Daszkiewicz: ma to być przedłużenie programu realizowanego podczas kończącej się prezydencji węgierskiej; wina (m.in. Szepsyego, Györgykovácsa, Gerego i Thummerera) wybrała sommelierka Helga Gál, a prezentowała je już w Warszawie na serii nieformalnych spotkań.
W tym miejscu winien jestem Państwu wyjaśnienie kontekstowe. W sierpniu 2010 r. Magazyn WINO otrzymał z Departamentu Koordynacji Przewodnictwa Polski w Radzie UE w MSZ zaproszenie do składania ofert. „Ekspertyza z zakresu analizy produktów i obsługi winiarskiej” 33 spotkań w czasie polskiej prezydencji (lunche i uroczyste kolacje) miała wg wymogów MSZ mieć następujący zakres:
Analiza rynku dostępnych produktów winiarskich, wraz z rekomendacjami uwzględniającymi następujące czynniki:
Dostosowanie produktu do profilu uczestnika (wymagania dietetyczne);
Dostosowanie produktu do serwowanej potrawy: posiłek typu lunch, kolacja zasiadana;
Dostosowanie produktu do pory serwowania: godziny południowe i wieczorne, sześć miesięcy od lipca do grudnia;
Charakterystyka produktu: szczep, rocznik, pochodzenie etc.
Analiza rynku usług winiarskich z uwzględnieniem:
warunków transportu i przechowywania;
sposób serwowania (rodzaje kieliszków, temperatura, obsługa kelnerska), wraz opisem przyjętych reguł serwowania.
3. Rekomendowana lista mniej popularnych typ w win, których producenci mogą być zainteresowani współpracą na zasadzie partnerstwa/ sponsoringu.
4. Analiza rynku polskich produktów winiarskich, wraz z ewentualnymi rekomendacjami na potrzeby spotkań w ramach polskiej Prezydencji.
Od wykonawcy ekspertyzy zamawiający oczekuje:
1. Bardzo dobrej znajomo ci branży produktów i usług winiarskich, z uwzględnieniem aspektów logistycznych i reguł serwowania. Znajomość ta powinna być poparta udokumentowanym doświadczeniem.
2. Znajomości specyfiki spotkań wysokiego szczebla, ze szczególnym uwzględnieniem narodowych tradycji winiarskich w krajach Unii Europejskiej.
Na spotkaniu w MSZ w sierpniu 2010 r. przedstawiłem ofertę Magazynu WINO. Przewidywała ona m.in. dobór w poszczególnych przedziałach cenowych najlepszych win selekcjonowanych na degustacjach w ciemno w MW, prezentację na każdym spotkaniu win z naszego regionu Europy, mniej znanych dyplomatom z Zachodu (Czechy, Słowacja, Węgry, Ukraina, Gruzja, Mołdawia – kraje Partnerstwa Wschodniego), szeroko zakrojone prezentacje polskich win, szczególnie przy okazji spotkań plenarnych odbywających się w sąsiedztwie polskich regionów winiarskich (polscy winiarze z pewnością chętnie zostaliby partnerami takich spotkań, w czym MW miał pośredniczyć). Analizę i doradztwo Magazynu wyceniliśmy w moim przekonaniu skromnie – w przeliczeniu na spotkanie był to ekwiwalent 6 butelek wina czyli poniżej 5% kosztów zaopatrzenia.

Tego wina unijni dyplomaci się nie napiją. A szkoda!
We wrześniu otrzymaliśmy od MSZ wiadomość, że wybrana została inna oferta. Poproszony o wyjaśnienie Departament Koordynacji pisał:
Wybrany podmiot zaproponował konkurencyjne warunki finansowe (co zawsze stanowi istotne kryterium przy wydatkowaniu pieniędzy publicznych). Ponadto, firma ta zaprezentowała udokumentowaną współpracę z innymi podmiotami administracji centralnej, przygotowywała też wybór win dla wielu firm będących spółkami skarbu państwa. Oczywiście nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń dla przedstawionych przez Państwa kompetencji (zresztą jako laicy w tej branży trudno żebyśmy mogli je kwestionować). Zdecydowała cena, udokumentowane doświadczenie i współpraca z jednostkami administracji centralnej.
Laicy z MSZ nie byli w stanie ocenić jakości ekspertyzy, więc zadecydowała cena i obecność w systemie. Nie wiem, kto był owym „wybranym podmiotem”, lecz po „udokumentowanej współpracy” sądząc, mógł to być ktoś z duetu La Passion du Vin / Wine 4 You, których właściciele od wielu lat doradzali w doborze win m.in. w Kancelarii Prezydenta RP. Zaproponowane przez te podmioty „konkurencyjne warunki finansowe” wynikały zapewne z tego, że potem w ramach „doradztwa” proponowaliby do każdego spotkania wina z własnej oferty. Mniejsza o to. Nie ma o co kruszyć kopii. Przetargi raz się wygrywa, raz się przegrywa, werdykt przyjąłem z pogodzeniem i szacunkiem. Nie widziałem wówczas potrzeby publicznego debatowania o tym.
Wczorajszy „tweet” ministra Sikorskiego stawia jednak sprawę w nowym świetle. „Wybrany podmiot” został usunięty w cień, a na czoło wyścigu wysunęli się nasi madziarscy bratankowie. Dla jakości serwowanych dyplomatom win to pewnie lepiej. Jako dyplomata z wielką przyjemnością napiłbym się po ciężkim dniu plenarnej pracy Furminta od Szepsyego, Hárslevelű od Györgykovácsa czy choćby Kékfrankosa od Gerego.

Szepsy to wspaniały wybór, ale... wątpliwości pozostają. © Tomasz Prange-Barczyński.
Mam jednak wątpliwości co do trybu, w jakim podejmowano te decyzje. Bardzo chciałbym się dowiedzieć na przykład:
– jaki charakter miała degustacja w pałacyku MSZ na ul. Foksal? Czy była to degustacja w ciemno? Kto dokonał doboru win, które w niej startowały? Kim byli najlepsi polscy „sommolierowie”, których Minister pytał o radę? (Notabene bardzo rzadko widuje polskich sommelierów na degustacjach polskich win. Na Święcie Wina w Janowcu nie było żadnego).
– czy wszyscy polscy producenci wina mieli równe szanse, by wystartować w degustacji na ul. Foksal? W jakim trybie przekazano informację o tej możliwości zaprezentowania swoich wyrobów?
– jak ma się negatywna decyzja o odrzuceniu polskich win oraz pozytywna – o „podpisaniu porozumienia z Węgrami” do ustawy o zamówieniach publicznych? Czy Węgrzy przedstawili swoją ofertę zaopatrzenia win zgodnie z tą ustawą? Kim były inne podmioty, które uczestniczyły w tej procedurze? Czy zakup win serwowanych w czasie 33 spotkań roboczych przekracza wartość 14 tys. euro i podlega ustawie o zamówieniach publicznych?
– wątpliwości budzi fakt, że do obsługi winiarskiej tak dużego i prestiżowego projektu wybrany został podmiot zagraniczny. Czy wina węgierskie podawane w czasie polskiej prezydencji w UE pozyskiwane będą z rynku polskiego? W jaki sposób Ministerstwo komentuje fakt, że ewentualne sprowadzanie tych win z zagranicy uderza w polskich przedsiębiorców – importerów wina i zmniejsza potencjalne wpływy z VAT do polskiego budżetu?
Pytania te wysłałem dzisiaj do MSZ i Departamentu Koordynacji Przewodnictwa Polski w Radzie UE. Mam nadzieję wkrótce przekazać Państwu odpowiedzi. Chyba nie tylko ja jestem ciekaw kulisów podjęcia tej kontrowersyjnej decyzji.
Wojtku, gwoli ścisłości: Helga Gal pokazywała w Polsce, na degustacjach w ambasadzie Węgier, wina wybrane na czas prezydencji węgierskiej. Nie wiem, czy te same wina będą podawane podczas prezydencji polskiej, o tym nie było w ogóle mowy podczas tych degustacji. Jak pisałem to nie Helga Gal wybrała wina na węgierską prezydencję (choćby z uwagi na powiązania rodzinne z branżą nie mogła być w to bezpośrednio zaangażowana, jest siostrą nieżyjącego już Tibora), nie sądzę też, by miała być bezpośrednio zaangażowana w wybór win na prezydencję polską. Wyboru na prezydencję węgierską dokonało jury złożone z osób spoza branży winiarskiej (jak nam powiedziano – hobbyści, ale po kursach WSET), a jego pracami kierowała Gabriella Meszaros, co pisząc w nocy przeoczyłem.
Brawo! Świetny tekst i analiza wydarzeń.
Cała sprawa nie pozwala mi myśleć o niej w kategoriach teorii spiskowej, w stylu „znajomy-znajomego”, albo „my od Was weźmiemy, a w zamian Wy nam dacie…”.
Chyba najbardziej boli mnie fakt, że branża winiarska w kraju rozwija się powoli (mam na myśli producentów), a takie wieści to tylko przyczynek do spowolnienia tego tempa;( Do tego wino jest swego rodzaju niszą i zapewne małe szanse są na to, by taki „news” przebił się i było o sprawie głośno. A być powinno.
Z niecierpliwością oczekuję odpowiedzi MSZ i innych ciekawych organów. Oby w ogóle nadeszła…
[…] o awanturze o wino w czasie polskiej prezydencji piszą Andrzej Daszkiewicz i Wojtek Bońkowski, przedstawiając nieco szerszy kontekst. […]
Szanowny Panie Wojciechu,
w dawnych wiekach to jednak polski kupiec lub faktor dworski decydował o tym, jakie wino przyjeżdżało do nas z Węgier a winiarz z Pogórza Tokajskiego dbał o to, by utrafić w gusta polskiego klienta. Dlatego, chociaz jestem miłośnikiem win tokajskich i popieram całym sercem każde działanie mogące odrodzić polską fascynację węgrzynami, to napełnia mnie goryczą fakt, że wina prezydencji mają być wybierane przez Węgrów. To nic nowego, że nie jesteśmy pierwszorzędnym producentem win ale, że sami dobrych win węgierskich wybrać nie potrafimy, to chyba będzie przekaz nowy i raczej smutny.
Ponadto, mam nadzieję, że uda się jednak przekonać pana Ministra do prezentacji polskich win podczas któregoś z ważnych spotkań. Sposób w jaki potraktował ludzi dających przykład aktywnego, kreatywnego poszukiwanie nowych obszarów działalności gospodarczej na terenach wiejskich, jest całkowicie niezrozumiały.
Pozdrawiam.
Dzięki za te wyjaśnienia. Jak widać mało jeszcze wiemy; tym bardziej więc kulisy tej decyzji powinny zostać wyjaśnione.
Nie ma mowy o „znajomy-znajomemu”, ale na pewno został(by?) stracona okazja do promocji dobrych win, które przecież mamy.
Jak pisze w komentarzu Andrzej Daszkiewicz nie wiadomo właściwie kto będzie wina wybierał. Zobaczymy.
Panu Adamowi chodzi chyba o to, że nie wiadomo kto z Węgrów będzie te wina wybierać. Na swoim blogu napisał: „Nie wiem jak będą wybrane wina na Polską prezydencję, mam jednak nadzieję, że Węgrzy dobrze się do tego przyłożą” a jego sprostowanie dotyczy tylko udziału pani Gal w wyborze win.
Swoją drogą ciekaw jestem jaki jest sens memorandum podpisanego przez nasz MSZ, jak rozumiem z notatki prasowej, wspólnie z ministerstwem wegierskim. Czy jest to rodzaj umowy, czy uroczystej deklaracji i czemu ma taki dokument służyć? Bo chyba nie musimy na szczeblu rządowym uzgadniać zamiaru zakupu większej ilości węgierskiego wina w najbliższych miesiącach?
Odnoszę wrażenie że ani Andrzej Daszkiewicz, ani nikt inny z komentatorów nie wie przez kogo wina będą wybierane. Zaczekajmy więc na pewne informacje.
Memorandum jako forma ogólnikowego wsparcia przez Polskę win węgierskich to jedna sprawa, natomiast kwestia wyboru win serwowanych w czasie konkretnych spotkań nie powinna być przedmiotem takiej uznaniowej decyzji w niejasnym trybie. Tutaj też potrzebujemy więcej informacji.
Węgrzy potrafią zrobić fatalne kwasiory oprócz światowych, świetnych win. Warto by polski sommelier miał coś do powiedzenia przy serwowaniu win podczas polskiej prezydencji. Nawet węgierskich. Bratanek bratankiem ale……;)
O wyborze win węgierskich dowiedziałem się już 28 lutego w Budapeszcie, było tylko kwestią czasu ogłoszenie komunikatu. Sama decyzja zapadła kilka dni wcześniej, na spotkaniu roboczym ministrów spraw zagranicznych z udziałem m.in. Helgi Gal. Nie było to tajemnicą na Węgrzech ale w Polsce nie było to oczywiste, tak przynajmniej wnioskowałem z marcowych rozmów z Adamem Chrząstowskim, który będzie polską prezydencję wspomagał kulinarnie. Niemniej już w połowie maja nikt nie miał wątpliwości.
1. Szkoda że nie podzieliłeś się tą wiadomością bo „nikt nie miał wątpliwości” ale też w kręgach winiarskich nikt nic nie wiedział.
2. To co piszesz tym bardziej stawia działania MSZ pod znakiem zapytania. Po pierwsze stoi w sprzeczności z wczorajszym komunikatem MSZ, że dobór win należy do „catererów” (no i jak się mają ci ostatni do Adama Chrząstowskiego). Po drugie tryb podjęcia tej decyzji budzi wątpliwości. Dlaczego wina węgierskie a nie czeskie albo austriackie?
Może uda mi się trochę rozjaśnić… Procedura przetargowa na katering imprez Prezydencji obejmuje praktycznie zorganizowanie całego przedsięwzięcia od strony kuchni, napojów i alkoholi. Na poszczególne imprezy w ramach prezydencji na bieżąco organizowane są publiczne przetargi, a jak Panowie doskonale wiecie, cena jest w przetargu dość istotnym czynnikiem. Zatem to katerer przedstawia propozycję menu i wina na każde spotkanie czy imprezę. I jak sobie skalkulował do przetargu koszt wina, takie poda… Nie spodziewajmy się zatem na tych imprezach tak wypasionego zestawu win jak na imprezach Węgierskiej Prezydencji. O ile się orientuję nie ma też żadnej oficjalnej listy win, przynajmniej jak na razie.
Ze swojej (importerskiej, w tym wypadku) strony możemy zrobić tyle, ile się da, czyli obniżyć ceny na te wina do progu opłacalności. Ot, taki gest patriotyczny, byśmy się jako kraj-gospodarz nie skompromitowali jakością tego, co na stole…
Chyba wszyscy zdają sobie sprawę, jak organizuje się przetargi (czy raczej uproszczone procedury) na obsługę tego typu wydarzeń. Niemniej nie mogę zgodzić się z Panem, że z powodów cenowych trzeba podawać w czasie takich spotkań jak najtańsze wina, a importerzy mają dołożyć cegiełkę w postaci pokutniczej, zerowej marży. „Cały naród buduje swoja prezydencję”?. Nie chodzi o to, żeby dyplomaci pili Dom Perignon, ale jakiś minimalny standard powinien być zachowany a przedsiębiorcy powinni mieć możliwość normalnego, rozsądnego zarobku.
W całej awanturze największym dla mnie kłopotem jest Minister RP sugerujący, że w zaciszu pałacyku podjął jednoosobowo jakieś decyzje, które okazują się zarówno merytorycznie idiotyczne, jak i niezgodne z zasadami.
Mam wrażenie że to nie jest strzał w stopę tylko w głowę. Cenię węgierskie wina ale bracia Węgrzy w czasie swojej prezydencji polskich win promować na pewno nie będą. Pomijając cały ten przetargowo-urzędniczy bełkot straciliśmy szansę na pokazanie się w Europie i tego się już nie odrobi. . Skala naszej produkcji odpowiada skali działań rządu w tej dziedzinie i to że mamy własne wino nie jest – dzięki rządowi tylko pomimo jego działań. A raczej braku. Jeżeli by już chciano kontynuować ten węgierski wątek to dlaczego na ten przykład nie wzięto pod uwagę win węgierskich produkowanych przez Polaków którym już tak dojadło nasze chore ustawodawstwo że po prostu sobie na Węgrzech kupili winnice?
Pytanie zasadnicze: a ILE tego wina w litrach, metrach, kilometrach sześciennych potrzeba?
Nie wierzę że nie można było wybrać żadnych polskich win i ewentualnie uzupełnić je Węgierskimi, Morawskimi, Słowackimi itp. A zwłaszcza tych które zdobyły medale na międzynarodowych konkursach.
MJ
P.s.
Dzwonili do mnie Czesi w tej sprawie.
Na pewno wszyscy zdają sobie sprawę? Coś mi się nie wydaje, Panie Wojciechu, bo gdyby sobie zdawali sprawę z tego jak się przygotowuje i organizuje imprezę mającą trwać pół roku, to zwyczajnie nie mielibyśmy o czym dyskutować.
Gdyby ludzie (w tym wypadku nasi winiarze) zdawali sobie sprawę z tego jak się zabrać za tego typu przedsięwzięcie, to zapewne dziś rozmawialibyśmy o tym jakie wina polskie wybrano, a malkontenci narzekaliby na to, że 300 lat za wcześnie pokazujemy swoje wyroby.
Gdyby wreszcie nasi winiarze zdawaliby sobie sprawę jak się za tej skali imprezę zabrać, to już zakasywaliby rękawy i brali się do roboty przy jeszcze większej i bardziej nośnej marketingowo imprezie przyszłorocznej. A jakoś się nie biorą. I za rok będziemy świadkami (albo uczestnikami) dyskusji o tym, jak to na kolejnej mega-imprezie podaje się wina z (chroń nas Panie) Chile, czy innej Australii…
BTW, nie ma mowy o zerowej marży, ale dobry rabat w tym wypadku jest uzasadniony wyłącznie względami patriotycznymi, niekoniecznie biznesowymi… Ja osobiście na to nie narzekam, chętnie dołożę swoją cegiełkę…
Za tydzień będę w Badacsony. Miałem wziąć coś od Płochockich dla znajomego kawisty z Keszthely (Pampetrics Imre). Padło na (na razie tylko; może coś więcej dodam) Sibemus 2009. Temat zmusza do odpowiedzialności i wzięcia paru flasz więcej. Dla nauki. Może się uda wziąć. Może nauka jakaś z tego wyjdzie? Mam wziąć coś jeszcze ;)? W tamtą stronę bagażnik będzie pusty ;)…
wein-r prawie z podróży 🙂
Sibemus 2009 – dobry wybór. Chyba najlepsze z obecnie dostępnych polskich białych win. I wciąż bardzo dobrze się trzyma.
Masz racje Wojtku, nie zamierzam bronić ministerstwa, a Adam do katererów ma się trochę nijak, ale to temat złożony. A nie pisałem na ten temat nic bo zwyczajnie myślałem, ze to wiedza powszechna…
Faktycznie, obszerną informację Węgrzy opublikowali na oficjalnej stronie swojej prezydencji już 19 maja. (http://www.eu2011.hu/news/polish-presidency-will-serve-hungarian-wines) W Polsce zauważył ją chyba tylko portal Polskiego Radia dla zagranicy: http://www.thenews.pl/9/7/Artykul/24880,Hungarian-wines-to-sweeten-Polish-presidency
Dzięki za te linki. To bardzo ciekawa informacja. MSZ na razie milczy.
Tak jak Andrzej słusznie zauważył Helga Gal pełni funkcję jakby ambasadora win węgierskich i dba o to żeby te degustacje się odbyły.
Również prawdą jest, że wina prezentowane np. w Ambasadzie Węgier były winami wybranymi na czas prezydencji węgierskiej a nie naszej. Ale prawdą również jest, że podczas tej degustacji, a właściwie na jej koniec została zebrana „ankieta” z wyborem win poszczególnych degustatorów, szacuję że ok. 20 osób, która pewnie też czemuś miała posłużyć.
Podczas tej degustacji były prezentowane również wina od niszowych winiarzy węgierskich, którzy robią zaledwie po parę tysięcy butelek nie mają możliwości exportu, odpowiednich zezwoleń, etc.,wiec do kwestii wyboru dochodzi jeszcze czysto techniczna część obecności tych wybranych win w Polsce, o których większość nawet zaznajomionych z tematem po prostu nie słyszała. Na 20 prezentowanych winiarni zaledwie 12 ma partnerów handlowych w Polsce.
Dzięki za tę wypowiedź. Z Ambasady Węgierskiej otrzymałem wiadomość że większość tych win węgierskich jest dostępnych w Polsce a te które nie są, są gotowe do eksportu jak również są już partnerzy / importerzy po stronie polskiej gotowi je sprowadzić. (To zresztą przeczy informacjom MSZ że wyboru win dokonają „catererzy”).
To co piszesz o „ankiecie” również jest zbieżne z tym co powiedziała mi Ambasada Węgier, która wskazywała że wina dobierał „panel”. Z kolei pytanie przeze mnie dziennikarze obecni na degustacji stanowczo zaprzeczali, że brali udział w panelu lub selekcji; ponoć udzielili tylko słownych komentarzy. Ale odbyły się bodaj 2 różne degustacje w Warszawie więc może nie ma sprzeczności pomiędzy tymi wypowiedziami.
Jak najbardziej, to catererzy dokonują doboru win. Nie są oni bowiem zobowiązani żadną listą, ani też warunkami przetargu do oferowania win z konkretnej listy, ani tej węgierskiej, ani tej powstałej po degustacji (czy degustacjach) w Ambasadzie Węgier.
Mają wolną rękę, i korzystają z tego w pełni, jak widzę.
Co więcej, droga dla jakichkolwiek innych win z jakichkolwiek innych krajów też nie jest zamknięta. Memorandum to tylko memorandum, a nie prawny nakaz. Nie ma mocy wiążącej dla catererów, którzy są zobowiązani działać w ramach zawartej umowy i warunków przetargu.
Zachowanie strony węgierskiej (te degustacje gdzie wina przedstawia się do oceny i selekcji) sugerowałyby coś innego? Wciąż więcej pytań niż pewników.
To się również zgadza, odbyły się dwie degustacje. Jeśli chodzi o panel to można te degustacje nazwać w ten sposób jedynie umownie. Natomiast opinie były wyrażane i słownie i pisemnie – różnie, jako takiego wezwania do ocen nie było, ale to co udało się zebrać było skrzętnie zbierane. Myślę jednak, że w efekcie końcowym czy „catererzy”, czy hotele gdzie poszczególne eventy będą miały miejsce i ich sommelierzy będą dokonywać wyboru spośród tych win, które znajdą u nas na rynku, gonieni terminami poszczególnych imprez, a będą musieli się opierać na zaufaniu do swojego dostawcy, którego wybiorą. A pewnie będą wybierać to co znają albo o czym słyszeli.
Na drugą degustację nie dotarłem, a obie organizator przedstawił mi jako oficjalną prezentację win węgierskiej prezydencji i nie było mowy o tym, by miały stanowić rodzaj preselekcji kandydatów na oficjalne wina polskiej prezydencji. Podczas pierwszej z nich opinie ustnie wypowiadaliśmy, lecz dotyczyły przede wszystkim podejrzenia o wadę korkową wszystkich dostępnych próbek jednego z win, a także osobistych preferencji dla wytrawnych tokajów szamorodni.
Juz od 10 lat bardzo oceniam prace polskich winiarzy oraz ich win a nie jestem polakiem. W stronach http://www.enotime.it prowadze rubryke „Speciale Est Europa” z podrubryka „viticoltura estrema” calkiem poswiecona do nich. Wierze (chyba wiecej niz polski rzad) na tych bohaterow winiarstwa oraz niektorych ich trunkow. Wg mojego skromnego dania przy spotkaniach w wysokim szczeblu trzeba ich promowac, opowiadac ich historie, dyskutowac o obecnich szansach oraz prawnych krokow (w Brukseli oraz w Warszawie) w celu prawdziwej pomocy do tej branzy.
Oceny były słowne, i z tego co pamiętam tłum raczej nie rwał się do wypowiedzi. Selekcją wogóle trudno to spotkanie nazwać, bo poproszono nas nie tyle o ocenę wina, co o skreślenie z „węgierskiej” listy dwu win, które naszym zdaniem nie odpowiadają polskiemu rynkowi.
Co do zachowania strony węgierskiej – tak właśnie zachowują się ludzie, którzy chcą, by coś zostało odebrane jako oczywistość; taka prosta technika z kursu negocjacji na podstawowym poziomie.
A „węgierska lista” oraz memorandum są na tyle niezobowiązujące, że już w tej chwili wiadomo o winach np. z Austrii, które się pojawią na spotkaniach; wielu „catererów” mam popodpisywane swoje własne umowy na wyłączność z przeróżnymi dostawcami win, zatem z całą pewnością na stołach nie będzie jednorodnie.
Ale może – zamiast tylko zapełniać świat słowami – ktoś wreszcie zaproponuje na którąś z imprez to polskie wino? Drzwi przecież otwarte…