Znowu to zrobiłem. Znowu wszedłem do ursynowskiego Leclerka – z zamiarem, że „tylko pooglądam”. Lecz akurat w środę była dostawa kolejnych Portugalczyków (o poprzednich słów parę) i nie wytrzymałem, załadowałem cały wózek. Nie mogłem się powstrzymać, bo Leclerc kontynuuje ofensywę i poszerza portugalską półkę. Teraz już bezwstydnie oferuje 15 różnych Vinho Verde – idealnych win na ciepłą końcówkę lata – czyli więcej niż jakikolwiek znany mi sklep na wschód od Tagu. Bezwstydnie wstawia na półkę wino takiej sławy winiarstwa, jak Niepoort, kasując zań niewiele ponad 40 zł. Wynajduje wina od świetnych winiarzy pod drugimi czy trzecimi etykietami, nowymi projektami, różnymi joint-ventures i winduje swój rating ceny do jakości do coraz wyższych poziomów.
Żeby wybrać najlepsze rodzynki, trzeba uważnie czytać etykiety. Na najniższej polce Leclerka po 15–18 zł znajdziemy mniej ciekawe wina, głównie półwytrawne. (Wyjątkiem jest recenzowane wcześniej Vinha do Marco). Ale już po 28 zł można nabyć świetne rzeczy. Na przyklad taki Fafide z Douro w dwóch kolorach. Etykieta ładna, ale to jak wiadomo nie gwarantuje sukcesu. Maczkiem na kontretykiecie doczytamy się jednak, że to dzieło Vinhos Douro Superior. Trzy kliki w komórkowej przeglądarce i wiemy, ze ta duża firma, niestrudzony dostawca win do supermarketów, ma winnice w wyżej położonych miejscach w Douro, dzięki czemu robi cenione wina białe. I już za 26 zł mamy Fafide Branco 2010, świetną codzienną flaszkę z mocnym brzoskwiniowym owocem.
Bossa w bieli i czerwieni nie zaleca się nawet etykietą. Wino pochodzi z Bairrady, a podpisała się pod nim Filipa z jakimś Williamem. Zaraz, Filipa? Czy to nie ta Filipa Pato, córka słynnego Luisa „Kaczki”, czołowa postać młodego winiarskiego pokolenia? I już w koszyku mamy dwie flaszki po 29 smakujące jak po 45.
Na półce z promocjami zaś kłują w oczy trzy kolory Quinta de Cabriz z Dão. Świetnie znana marka, jeden z solidniejszych producentów portugalskich – Dão Sul. 26 zł to okazyjna cena i za krwiste, poważne czerwone, ultraowocowe różowe, i za cytrynowo-melonowe białe do ostatnich letnich sałat albo szalonego dania takiego jak brzoskwinie smażone na maśle, które jadłem ostatnio w Delikatesach Esencja.
A co z rzeczonymi Vinho Verde? Próbowałem ośmiu. Drogi Simaens 2008 jest już za stary. Lourosa (23 zł) i Aveleda mogą być, António Futuro jest pełniejsze, bardziej owocowe, choć trochę półwytrawne (29 zł). Muralhas de Monção ze znanej spółdzielni to świetne Verde, klasyka gatunku z ekstra zastrzykiem owocu (ale 35 zł). Jest jeszcze trochę polecanego Muros Antigos od Anselmo Mendesa oraz szok – Alvarinho Contacto 2010 od tegoż winiarza. O tym winie marzyłem od dawna. Alvarinho z krótką maceracją skórek, Vinho Verde arcytypowe i zarazem przemienione – głębia, intensywny owoc, świetna długość, mocne nuty morskie, słone, prawdziwa mineralność. 59 zł to drogo, ale i dowód, że w supermarkecie można też kupić wina genialne.
W Leclerku „rzucili” poza tym dużo Chile, a wśród win francuskich wciąż pojawia się coś nowego – Bourgogne Aligoté za 20 zł, Condrieu za 90 zł (rzadka okazja spróbowania w Polsce tej kultowej apelacji), Châteauneuf za 68 zł. A przy tym w odróżnieniu od Biedronki Leclerc daje zarobić polskim importerom. Opisywane wina portugalskie sprowadzają do Polski Atlantika, MJA, Waldipol i Fabryka Win. Wina na półce kosztują 25 zł, klienci są zadowoleni, a marży starczy dla wszystkich.
I tak oto sieciowy blaszak wśród mrówkowców stał się jednym z najlepszych sklepów winiarskich w dwumilionowym mieście…
Źródło win: własny zakup.
Właśnie wychodzę wcześniej z mojego zakładu pracy i jadę po wino.:-))
Proszę zostawić trochę Mendes Contacto dla mnie. Już mi go brakuje 🙂
Infelizmente:-)), w Leclerku w Al. Jerozolimskich dominantą jest jedynie Fafide. Liczyłem bardzo na ciemnooką Filipę Pato, ale dostałem kosza:-))
I tak dobrze że Fafide był. Bo tak jak już pisano w komentarzach do pierwszego wpisu o Leclerku i jak potwierdzałem w drugim, każdy Leclerc zaopatruje się oddzielnie i recenzowane wina dostępne są w zasadzie tylko na Ursynowie.
Ale ale: wczoraj wchodzę do Auchana w Piasecznie i co widzę? Cała półka (oddzielna ekspozycja!) Verde. 10-12 etykiet przynajmniej. Oferta mniej ciekawa niż ta Leclercowa, górną półkę reprezentowały tam Antonio Futuro (droższe niż w Leclercu) i Ares De Raia (trochę słabsze niż AF, ale nadal wyższa półka, na etykiecie wyczerwienione Alvarinho, choć charakter nadaje jednak bardziej Trajadura) z Produtores de Vinhos Alvarinho Monção Lda. Większość tych verde to import własny Auchana, tylko kilka jest z oferty Atlantiki. Kupiłem także verde za 9,50 😉 jak przetrwam degustację to opiszę.
Auchan mógłby pokonkurować z Leclerkiem, gdyby nie to, że jest chyba nieco zbyt pazerny. Ale podoba mi się to (z punktu widzenia konsumenta), że potrafi też samodzielnie importować wina nie tylko francuskie jak Leclerc.
No zobaczymy. Auchan ma przewagę nad Leclerkiem w takim produkcie jak np. sery, które mi się tam wydają ciut lepiej dobrane i są o parę groszy tańsze. Ale też we Francji oferta winiarska Auchana jest o wiele słabsza niż Leclerka (i Carrefoura). Na razie nie bardzo widziałem dążenie do oferowania lepszych win (jeśli chodzi o „ścianę” to ja pamiętam taką ścianę przeterminowanych różowych o których pisałem tu). A sprawa samodzielnego importu jak widać po Leclerku nie ma znaczenia, bo można dobre wina w dobrych cenach wynajdować na rynku albo je sobie sprowadzać przez pośrednika.
Bardzo interesujący artykuł. A może coś o nowych winach francuskich w Biedronce.
Wkrótce.
Pojawiło się ok. 8 win portugalskich w wersji bag-in-box. Niektóre zapowiadające się dość ciekawie i nawet nietanie (szkoda, że nie przed wakacjami). Sprowadziła je do Leclerca Atlantica. Sam Leclerc do tego dołożył z własnego importu sauvblanca z Touraine AOC.
Nawet bym coś kupił do codziennego popijania, ale trochę się zawahałem, wrobić się w 3l czegoś niepijalnego.
No ale cena jest jakoś znacząco niższa od wina w butelce? Bo jeśli dwa złote się zaoszczędzi to raczej bez sensu.
SB z Touraine jest OK natomiast przy tej okazji przestrzegam przed za starym i nieciekawym (nawet za 16 zł) Muscadetem 2008, również oferowanym przez Leclerc Ursynów.
Nie porównywałem, część nie ma butelkowych odpowiedników, niektóre mają, ale nie jestem dobry ze spontanicznej matematyki. Ceny dochodzą do ponad 90 zł, czyli niekoniecznie są to takie bardzo tanie wina. Podobał mi się box z dwoma kranikami 🙂 – dwa rodzaje wina w jednym pudełku.
Muscadeta piłem niestety (jak tu nie sięgnąć po Muscadeta w takiej cenie), słabizna straszna, ale jeszcze gorszy jest Sauvignon Blanc od tego samego producenta, zapachy typowe dla odmiany tylko wszystko w wersji zgniłej (zgniła trawa itd) – wylałem.
No właśnie. Moim zdaniem bag-in-box ma sens, gdy litr wina wychodzi wyraźnie taniej niż butelka 750ml. Czyli np. 5-litrowy za 70w przelicz zł. Problem w tym, że w Polsce wiele BiB kosztuje w przeliczeniu ponad 20 zł za litr. A skoro w tej samej albo wręcz niższej cenie można mieć wino w butelce, to po co kupować BiB? Bo jednak ten smak plastiku zawsze trochę jest obecny. Problem jest więc w pozycjonowaniu tych produktów. A ono z kolei wynika z tego, że kartony nie sprzedają się tak dobrze, więc nie ma efektu masy.
To co pisałem to było ekstremum. O ile pamiętam to jednak większość była tańsza. W każdym razie to ciekawostka warta odnotowania, nigdy nie widziałem takiej oferty win z jakąś apelacją w bag-in-box, zawsze jakieś 2-3 sikacze straszyły pod dolną półką, a tu cały regał.