Cztery dni spędzone nad Gardą w miłym towarzystwie Mariusza Kapczyńskiego, Franco Zilianiego i dobrego ducha winiarskiej przyjaźni polsko-lombardzkiej Elżbiety Poletti okazały sie jednym z najbardziej relaksujących pobytów studyjnych w mojej winopisarskiej karierze. Zasługa w tym niespiesznej aury opustoszałych po sezonie kurortów, malowniczych nadjeziornych winnic i gajów, bezstresowego podejścia miejscowych winiarzy, a przede wszystkim wszechogarniającego różu. Garda żyje bowiem tylko jednym winem (i z jednego żyje) – chiaretto. Bezpretensjonalny owoc i nieposkromiona pijalność tego cudu natury mają stanowić odtrutkę na bolączki współczesnych Włoch: winiarski kryzys, polityczna smutę i nawet klęski italskich piłkarzy.
Chiaretto to zwłoszczenie francuskiego clairet, po polsku klaret, czyli wino ciemniejsze niż „zwykłe” rosé. Etymologiczna świadomość tej różnicy jednak w narodzie zanika – co prawda tacy producenci jak San Giovanni, Zuliani, Monte Cicogna oraz arcysolidna miejscowa spółdzielnia Civielle takie właśnie nieco konkretniejsze róże produkują, ale już u Costaripy (posiadłości enologa Mattii Vezzoli słynnego z Bellavisty) usłyszeliśmy, że gdy konsument wyjmuje butelkę chiaretto z kubełka z lodem, w pierwszej chwili powinien być niepewny, czy to wino różowe, czy białe. Z kolei Gianfranco Comincioli sięgnął po zgoła nietradycyjną technikę produkcji – saignée (rosé odciąga sie z kadzi z fermentującym czerwonym) i uzyskał wyjątkowo ciemne wino w kolorze psychodelicznej purpury.
To wino Cominciolego – Diamante – chodziło mi po głowie kilka dni. Wypiłem go dwa łyki, a minutę po wyjściu z winiarni miałem ochotę na cala butelkę. Szukałem go w miejscowych sklepach, ale jak powiedziało mi kilku sprzedawców „nie bierzemy go, bo jest koszmarnie drogi”. To znaczy w winiarni flaszka Diamante kosztuje 10€. Ale wszak na Gardą wino kosztuje w sklepie 5€, a w restauracji 9 albo 10€. Tylko dzięki temu plażujący tu hanzeatyccy emeryci wypija butelkę do obiadu i kolejną do kolacji. Za te pieniądze trudno podnosić jakość i dlatego prawdziwie dobre wino robi nad Gardą ledwie garstka szaleńców (opisali ich już Marek Bieńczyk i Tomasz Prange-Barczyński).
Lecz nie tylko chiaretto Cominciolego podziałało na mnie tak hipnotycznie. Codziennie o regularnych porach czułem różowe ssanie w żołądku. Czy to tylko sprawka genius loci? Nie tylko. Intensywny owoc, przyzwoity ekstrakt, niska kwasowość i umiarkowany alkohol sprawiają, że te wina rzeczywiście pije się jak wodę. A do tego są królami biesiady. Przez cztery dni eksperymentów okazały się niezastąpione do bezliku potraw regionalnych i ogólnowłoskich, od pizzy margherity po brandade z jeziornej siei. Elastyczność chiaretto ma w sobie coś magicznego, bo przecież ani aromatycznie, ani strukturalnie nie wyróżnia się ono tak bardzo wśród innych. Tymczasem do słodkawego posmaku prosto przyrządzonych ryb i zwłaszcza skorupiaków (we Włoszech krewetki czy raki podaje sie niekiedy na surowo) taktowna wytrawność chiaretto okazała się fantastyczną puentą, tworzącą z jedzeniem połączenie o rzadkiej pozytywnej energii. Drugim polem popisu dla chiaretto jest pomidor. Od głupiej caprese przez wyświechtaną margheritę aż po makarony, klarety znad Gardy (te wytrawniejsze i cielistsze) układały sie lepiej i regularniej niż moi dotychczasowi pomidorowi faworyci – Valpolicella i lekkie Chianti. Oto skryte możliwości wina, które w miejscowych sklepach kosztuje 25–30 zł. Pijmy klaret!
Mój pobyt nad Gardą opłaciło miejscowe Consorzio Garda Classico.
Trzeba go pic bardzo mlode, lepiej jednoroczne, ale niektore moga trwac dwa-trzy lata. Dla mnie najbardziej udane polaczenie jest z prawdziwkami. Zdrowe prawdziwki smazone w oliwie pierwszego tloczenia (najpierw aromatyzowanej 2 minutki ze smazonym czosnkiem), z pietruszka tarta i odrobina mielonego pomidoru swiezego, 15 minut nie wiecej. Lub panino con prosciutto crudo (swiezutka bulka z surowa szynka).
Garda ma bardzo dobrego GROPPELLO czerwonego, tez rezerwa, nie tylko Chiaretto. Wino na jagniecine! mam nadzieje, ze tez piles GROPPELLO i mozes go opisac…
kto ma chiaretto w PL?
Garda Chiaretto od Costaripy ma (choć chwilowo brak) Mielżyński a od La Pertica (chyba nie pod nazwą chiaretto tylko rosé) widziałem w Marks&Spencer. Wg mojej wiedzy to niestety wszystko.
Oczywiscie, ze nie chca importowac wina rozowe takiej typologii, ktore malo moga trwac! Chiaretto jest lepsze jednoroczne, jeszcze dobre dwuletne, od 3ego roku po winobraniu niestety padnie bardzo szybko.
Podobno w Almie jest też Bartexowe Chiaretto. Spodobało się jak widać MikPawiowi.