Jeśli wiosna, to w kieliszku polskie wino. Zbliżająca się noc świętojańska sprzyja towarzyskim spotkaniom, w czasie których osuszymy rozmaite Sibery, Seyvale i różowe Ronda, a ciepłemu spojrzeniu na ich wykuwającą się jakość sprzyjać będzie wpływ prasłowiańskich bożków, szczególnie intensywny właśnie w tym okresie. Do tego zawartość talerza, czyli polskie ogórki, rzodkiewki, buraczki, szparagi, sałaty, a może i kozi serek pozwolą zharmonizować rozbuchaną rodzimą kwasowość.
Po emocjach Święta Wina (sprawozdanie tu i tu) miałem kolejną okazję zweryfikować te intuicje na degustacji polskich win w sklepie Alewino na ul. Mokotowskiej 48 w Warszawie. W zachęcającej cenie 30 zł (w tym przekąska) można było spróbować aż 9 polskich butelek z winnich Płochockich i Jaworek. Dwa roczniki rosé od tych pierwszych nie miały swojego dnia; 2010 jest cienki i warzywny, ale cieszy faktem, że powstał zamiast (z pewnością gorszego) wina czerwonego; 2009 poza rdzewiejącą barwą trzyma sie dobrze i w sumie jest smaczniejszy. Aura 2010, półsłodki biały kupaż mniej ciekawych odmian winorośli, skierowany jest do szerokiej publiczności zamiast Liebfraumilcha. Naprawdę solidnie zaprezentował się Sibemus 2009, powoli wyrastający na najlepszą etykietę Barbary i Marcina Płochockich. Świetnie utrafiony cukier resztkowy, niezłe w sumie ciało, aromaty tak bliskie naturalnym, jak się da w polskich warunkach – tę butelkę można nawet bez wstydu podać gościom z zagranicy (sprawdziłem).
Rondo 2009 Płochockich to też udane wino, jeśli się przebrnie przez jabłeczny, utleniający się nos ku wartkim, masywnym, zdrowo garbnikowym ustom. O pochodzenie nut dębowych lepiej nie pytać, bo wino raczej nie spotkało prawdziwej beczki, ale ogólna równowaga jest dobra. Ceny na Mokotowskiej – od 44 do 56 zł – zawierają podatek patriotyczny, ale są akceptowalne, jak ku memu lekkiemu zdziwieniu stwierdziła zebrana na degustacji publiczność nie kierując się tak bardzo sentymentem.
Regent 2009 Jaworka wspina sie szczebelek wyżej od rzeczonego ronda. Jest bardzo pełny, ambitnie skoncentrowany, czym (a także czarną barwą) nieco odchodzi od podręcznikowego charakteru szczepu. W obecności nut orzechowych, kiełbasianych wyczuwa się wpływ estetyki niemieckiej, ale wyjąwszy te miniwątpliwość, rzecz jest naprawdę bardzo serio (cena stołeczna 60 zł). Jeszcze bardziej serio jest Pinot Noir Prestige 2009. 120 zł na polce i 10 miesięcy nowego dębu amerykańskiego nie jest kombinacją, która budzi u mnie pozytywne oczekiwania, ale obawy okazały się płonne. Krągły, dojrzały, owocowy charakter Pinot Noir (truskawki, czereśnie) bardzo dyskretnie tylko dosolony dębiną robi doprawdy spore wrażenie. Wino ma materię, długość, szyk i gdyby na etykiecie zwało się Spätburgunderem, cenie 30€ tak bardzo by się nad Łabą nie dziwowano. Chapeau bas. Popiliśmy dwoma udanymi winami Lecha Jaworka z Macedonii (wspominałem o nich już tu): Sauvignon 2009 wypadło lepiej niż pamiętałem, a Vranec 2008 tak samo dobrze: to soczyste, krwiste, zdrowo kwasowe, ale i śródziemnomorsko owocowe wino jest jednym z lepszych aktualnie zakupów za ok. 40 zł.
Dobrzy polscy winiarze nadal robią dobre wina – jakoś sobie radząc z koszmarnym rocznikiem 2010 lub proponując rodzynki z dobrego 2009 – i Sobótkę możemy udanie spędzić, mając pod ręką tylko polskie produkty. A na Mokotowską do Alewino bardzo zapraszam – w tym autorskim sklepie kupimy wina z katalogów m.in. Vini e Affini, Winkolekcji, Wienico., niedawno polecanego Brix65 oraz własny import z RPA. Cykliczne degustacje mają sie wkrótce zintensyfikować pod nowym, ciekawym szyldem.
Degustowałem na zaproszenie Alewino.
Ja miałem okazję spróbować ostatnio 3 win z polsko-amerykańskiego przedsięwzięcia Winnicy Adoria z Zachowic. Ten producent odjechał trochę pozostałym polskim winiarzom cenowo. No ale dopóki się nie spróbuje wina nie można przecież narzekać na wysoką cenę. Moim zdaniem najlepiej wypadło Chardonnay 2008. Chociaż trochę profilaktycznie je zbyt długo przetrzymano w beczce. Pinot Noir 2008 w sumie też się bronił tyle, że kwasowością tego wina można by obdażyć conajmniej 2 butelki. O Rieslingu 2010 nie da się niestety powiedzieć nic dobrego. Podsumowując, pierwsze koty za płoty. Fajnie, że robi nam się konkurencja.
Pozdrawiam
Zadoria faktycznie podeszła do cen po kalifornijsku, ale ponoć ma powodzenie – z pewnością bycie jedynym polskim producentem w katalogu Centrum Wina już to powodzenie zapewnia. Chardonnay 2008 i Pinot Noir 2008 – zgadzam się, dębowane są hojnie, ale mają całkiem niezłą „jak na polskie wino” materię.
Co do Ronda i Regenta pełna zgoda, natomiast PN w wersji Prestige nie odważyłem się próbować, podstawowa zabeczkowana była na amen i się zniechęciłem. Ale cóż, może jak będzie okazja – bo 120 zł to jednak ze sporą taksą patriotyczną kalkulacja 🙂
Miałem podobne odczucia do prostego Pinot Noir na początku i również do Prestige, ale mam wrażenie że one dobrze wchłoniły z czasem tę beczkę i że początkowy odrzut był przedwczesny.
Po ostatnim Święcie Wina w Janowcu z rodzimymi winami mam teraz pewien kłopot, bo zawsze im mocno kibicowałem i kibicuję. Przyznam, ze wcześniej nie miałem okazji spróbowania tak wielu win za jednym razem, raczej były to pionierskie butelki nabywane w specjalistycznym sklepie lub pojedyncze kieliszki napełnianie podczas degustacji. W Janowcu udałem się w pierwszej kolejności do Płochockich, których wina były mi w miarę znane. Nie było żadnej niespodzianki, bo to moim zdaniem arcy-czołówka naszego winiarskiego peletonu. Pełen optymizmu udałem się do właściwego już stoiska należącego do jednej z winnic z Małopolskiego Przełomu Wisły i to było niestety prawdziwe Waterloo. Nie spodziewałem się aż tak wielkiej różnicy jakości pomiędzy obydwiema winnicami. Wszystko rozumiem: inny region, rocznik itp., ale win z rzeczonego stoiska nie dało się pić pomimo wprowadzenia regulacji zawartych w Karcie Winnic . Na szczęście przy kolejnych stoiska próbowałem już nieco lepiej poukładane wina!
Nie jestem znawcą ani degustatorem polskich win, ale staram się jakoś śledzić na bieżąco pojawiające się w prasie specjalistycznej i nie tylko informacje na ich temat. Od kilku lat próbuje się – chyba czasami nieco na wyrost – wspierać rodzimą produkcje, co do pewnego stopnia może jest to słuszne. Tu i ówdzie pojawiają się nawet informacje, że polskie wina zostały wysoko ocenione na międzynarodowych konkursach. Ale z drugiej strony odnoszę wrażenie, że takie postępowanie nie działa do końca mobilizująco na rodzimych winiarzy, którzy zaczynają już niekiedy przesadzać z cenami , co może się niebawem przeciwko nim się obrócić. Znane nam hasło „Dobre po polskie” może mięć krótkie nogi. Doprawdy bardzo chcę, by polskie przyzwoite wino w dobrej cenie częściej gościło na moim stole, ale chyba będą musiał na to jeszcze trochę poczekać.
Dzieląc się wrażeniami po degustacji win z Miękini – Pinot Noir i Pinot Noir Prestige – zauważyłem w nich pewną prawidłowość: Pinot Noir podstawowy im dłużej napowietrzany, tym bardziej otwarty; w optimum natlenienia daje naprawdę dużo przyjemności swoją koncentracją ekstraktu, gęstością i pełnym ciałem. Jest zrównoważony i w moim odczuciu bardzo zgrabnie poukładany – kwasowość, ekstrakt, taniny, alkohol są powiązane bardzo sprężyście wibrując na języku…ale jak zaznaczam po naprawdę sporym czasie natlenienia – ok 3-4h ze względu na użytą beczkę. Po tym minimalnym czasie wszystko bardzo ładnie się uwalnia z więzów beczki…Prestige to odwrotność podstawowego Pinota, z upływem czasu = natlenieniem, wino, znów w moim odczuciu, traci..N samym początku jest bardziej przystępne, żywe i owocowe…Jest już jakby podane na tacy – zrównoważony ekstrakt, kwas, alkohol i tanina…Z czasem jednak atmosfera i owocowość gęstnieje, robi się ciut za duszno, a wszytko podąża w matowe aromaty mokki, kakao stając się lekko męczące i przytłumione…
podsumowując podstawowy Pinot Noir zaczyna z niskiego C i idzie w skali ku górze, natomiast Prestige już na wysokim c jest, by później dosyć nisko z niego zejść..
co do cen, to nie mam śmiałości dywagować, natomiast jest jedna wartość z kupienia dwóch butli na raz (i wypicia niemal na raz). Choć dla innych wartością to być nie musi – oba Pinoty są zrobione z tych samych gron – zbiorów, tego samego rocznika, tak samo długo starzone w beczce…oczywiście być może grona były różnicowane ze względu na dojrzałość i inne parametry, jednak użycie jednego rodzaju beczki(używany dąb francuski) do wytworzenia podstawowego Pinota i użycie drugiego rodzaju beczki(nowy dąb amerykański) w odniesieniu do Prestige pozwala nam w taki elementarny sposób próbować zrozumieć wpływ np. beczki na końcową jakość…dla mnie lekcja bardzo przyjemna – nie natrafiłem jeszcze na taki pakiet edukacyjny u innego producenta(choć z pewnością takowy jest). Nawet jeśli takowy nietrudno znaleźć, to w odniesieniu do Miękini, jestem rad, że na własnym podwórku, mogę obserwować(i uczyć się) jak dochodzi się, kolejnymi schodkami, do „świadomego wina”.
pozdrawiam
Dziękuję za ten głos. Nie odczułem co prawda tego „zjazdu” w odniesieniu do PN Prestige, no ale wiadomo że każdy odczuwa wina inaczej.
Tego typu edukacyjne „zestawy” to właściwie bardziej broszka sprzedawców (coś na ten kształt ma np. 6win.pl) czy krytyków, którzy by z własnych rekomendacji mogli utkać taki zestaw.
„…czy krytyków, którzy by z własnych rekomendacji mogli utkać taki zestaw.”
– proszę utkać np z 2 zestawy, które by pokazywały niuanse…fajnie byłoby uczestniczyć w takiej „akademii”…Pamięta Pan jak pytałęm np. o sztuczne garbniki, dodawane do wina…ale proszę o dowolność – niech to będzie zestaw pokazujący np. wpływ techniki winifikacji tak jak w Pinotach z Miękinii, albo cokolwiek porównywalnego…z zastrzeżeniem jednak dostępności win, tak bym ja, bądź ktokolwiek inny mógł udać się do sklepu i kupić flaszki do nauki…
@Sibemus 2009:”Świetnie utrafiony cukier resztkowy, niezłe w sumie ciało, aromaty tak bliskie naturalnym, jak się da w polskich warunkach ” – co ma Pan na myśli?
@Rondo „….O pochodzenie nut dębowych lepiej nie pytać, bo wino raczej nie spotkało prawdziwej beczki, ale ogólna równowaga jest dobra.” – znaczy wióry?
powinienem uściślić wcześniejsze pytanie,chodzi mi o: „…aromaty tak bliskie naturalnym, jak się da w polskich warunkach ”
@Sibemus 2009 – to wino składa się z hybryd (Sibera + Muszkat Odeski), dających aromaty mało naturalne (lis, proszek do prania) i stąd pochwała dla bukietu „bliskiego naturalnemu).
@Rondo – oczywiście że wióry, zresztą producent się z tym nie kryje. Win starzonych w prawdziwych beczkach dębowych jest w Polsce mniej niż palców u ręki.
„Akademia” wina to dobry temat, ale wykraczający poza zakres tego bloga.
http://www.winnica.golesz.pl/odmiany-winorosli.html#regent:
„Wino(Regent) bardzo dobrej jakości, o południowym charakterze, ładnej czerwonej barwie, średniej zawartości garbników, ale dobrze zrównoważone, ekstraktywne.”
Nie żebym był zakamuflowaną opcją miękińską, ale akurat z rzeczonym Regentem miałem wczoraj wiele wspólnego i chyba pozwolę sobie nie zgodzić się, z:
„Regent 2009 Jaworka wspina sie szczebelek wyżej od rzeczonego ronda. Jest bardzo pełny, ambitnie skoncentrowany, czym (a także czarną barwą) nieco odchodzi od podręcznikowego charakteru szczepu.”
W moim odczuciu, po przeczytaniu podręcznika internetowego(link wskazuję wyżej), Regent w bardzo dużej mierze przystaje do swojego odmianowego charakteru. Wino było bardzo owocowe, przyjemnie rześkie, ale to co zwracało uwagę to właśnie dobre zrównoważenie najważniejszych elementów. Co zaś się tyczy ekstraktu to przypominał on wysublimowanego lekkiego Pinot Noir(choć doświadczenia me nie są w tej mierze zbyt duże) – bez przesady, ale wyraźnie…
pozytywne wrażenia całości spotęgowało dodatkowo skojarzenie z muzyką – z zespołem, grającym np. jazz, który ma akurat próbę….i na tej próbie może być, tak, że nikt siebie nie słucha a każdy gra swoje na wysokim poziomie głośności np, albo wszyscy będą bardzo uważnie słuchać siebie nawzajem i grać w sposób stonowany jeśli chodzi znów np. poziom głośności…
dla mnie Regent okazał się właśnie winem umiarkowanym, skoncentrowanym na słuchaniu pozostałych elementów, grając ciszej, ale wyraźniej… – dla mnie ta próba wypadła bardzo przyjemnie….
Typowy Regent to wino o umiarkowanym ciele, wyraźnej kwasowości, „czerwonej barwie” o której wspomina też Myśliwiec (bezpośrednio czerpiąc opis bodaj stąd). Dodajmy że te podręcznikowe opisy odnoszą się gł. do Regentów płd.-niemieckich, w Polsce daje on wina jeszcze lżejsze.
Regent Jaworka ma barwę purpurowo-czarną, niską kwasowość, dużą koncentrację i to właśnie miałem na myśli pisząc o „odejściu od podręcznikowego charakteru szczepu”.
hm, chyba zbytnio uogólniłem swoją wcześniejszą wypowiedź, co nie pozwoliło wychwycić mojej myśli….:
„dla mnie Regent okazał się właśnie winem umiarkowanym, skoncentrowanym…”
– miałem na myśli wino o umiarkowanym ciele, ale skoncentrowanym ( o wyraźnym ekstrakcie = nie gęstym i intensywnym, ale bynajmniej nie wodnistym)
– czy stwierdzenie koncentracji ( od wyraźnej, jak u mnie do dużej, jak u Pana) przesądza o tym, że wino nie ma umiarkowanego ciała? Wydaje mi się, że prócz ekstraktu jest jeszcze kilka innych składowych tzw. ciała – kwasowość, alkohol, tanina…
jeśli chodzi o kwasowość, to na tle pozostałych elementów(bo chyba tylko tak można oceniać poziom – na „tle”) kwasowość była wyróżniającym się składnikiem – sprawdzam właśnie łyk z wczorajszej butelki(przechowana z odessanym powietrzem) i rzeczywiście kwasowość trochę niższa…więc są teraz dwie kwestie:
1. może miał Pan do czynienia z „butlą” zbyt natlenioną?
2. przy założeniu że pkt 1 nie miał miejsca, jak obiektywnie dokonać oceny poziomu kwasowości? bo to co wczoraj mi się bardzo podobało to właśnie taki „styl rumuński” wina, gdzie w tych wszystkich feteascach jest zawsze wyraźniej zarysowana kwasowość…
zestawiając wczorajszą butelkę z opisami rysuje mi się w głowie właśnie „…wino o umiarkowanym ciele, wyraźnej kwasowości,”
z czym się z Panem zgodzę to barwa, że teraz może wydawać się ona purpurowa, może nawet czarno-purpurowa(choć wczoraj wydawała mi się bardziej rubinowa, może to kwestia światła)…..- pytanie ad hoc, czy barwa wina może się zmienić po otwarciu, np. następnego dnia???
ps. odnośnie linka, który w odpowiedzi Pan zamieścił – nie znam niemieckiego, i posługiwałem się translatorem. To co udało mi się z tego zrozumieć to:
Rozszerzenie / smak – Umiarkowany poziom kwasowości prowadzić do rozwoju czerwieni łagodny i aksamitny.
pozdrawiam
„Regent 2010 – z nowej winiarni Dom Bliskowice. To ostatnie, wiśniowe, jagodowe, pieprzne, jak trzeba „winne”, jest wręcz szokująco dobre jak na rocznik i polskie warunki. Jest z pewnością najlepszym polskim winem, jakie degustowałem w Janowcu.” – czy ten Regent był bliższy wzorca? pokusiłby się Pan o porównanie w głowie (chyba, że ma Pan po ręką obie flasze 🙂 ) i omówił różnice bądź podobieństwa?
pozdrawiam
Drogi Kindofpaul, wznosimy się na coraz wyższe poziomy abstrakcji i pozostali Czytelnicy już chyba nic z tego nie rozumieją. Dlatego proponuję uprościć: ciało = koncentracja. Kwasowość to nie ciało. Kolor w winie zmienia się w miarę utleniania. Regent Dom Bliskowice jest o wiele jaśniejszy, lżejszy i bardziej kwasowy niż Regent Jaworka.