Wpadły mi ręce takie statystyki sprzedaży w restauracji. Lokal w centrum Warszawy na ok. 100 nakryć, kuchnia azjatycka. Wina w karcie od 85 zł za butelkę, 60 etykiet z czego aż 18 na kieliszki (sprzedaż na kieliszki wliczona do poniższych danych). Obsługa wielokrotnie szkolona itd. Dane za okres lipiec 2011 – marzec 2012.
Prosecco – 113 but.
Cava – 51 but.
Szampan (4 etykiety) – 47 but.
Pinot Grigio – 118 but.
Rueda – 17 but.
Chablis – 151 but.
Riesling mozelski – 69 but.
Grüner Veltliner – 58 but.
Gewürztraminer (3 etykiety) – 60 but.
Sauvignon Blanc z Nowej Zelandii – 341 but.
Chardonnay z Nowego Świata (2 etykiety) – 137 but.
Bordeaux czerwone – 43 but.
Rioja (4 etykiety, reserva i gran reserva) – 189 but.
Amarone – 20 but.
Pinot Noir z Nowego Świata (2 etykiety) – 115 but.
Cabernet Sauvignon z Nowego Świata (2 etykiety) – 99 but.
Malbec – 63 but.
Ja do sushi i zupy kokosowej najchętniej piłbym Ruedę i Veltlinera. Jak widać moja partia nawet nie wchodzi do Sejmu.
Zapraszam do dyskusji.
Do dobrego sushi to Agari, albo mocny SF o krótkim finiszu;)
Picie wina do sushi jest bez sensu. To taki europejsko-nowobogacki wynalazek i szpan. Przez wieki sushi radziło sobie świetnie bez wina. Barolo, Amarone, Hiszpania po co ? Wyobraźcie sobie, że nagle po Euro 2012 bigos zdobywa ogólnoświatową renomę (oby nie) i pojawia się na stołach całego świata a znawcy wina zastanawiają się, jakie wino dobrać. 4 senses TV sugeruje Amarone. Tylko po co łączyć danie biedaków z jednym z najdroższych win świata? Bez sensu TV. Pozdrawiam serdecznie.
Nie jestem fanem win nowozelandskich, też chyba piłbym Gruner Veltliner, natomiast do sushi ludzie chyba wybierali dobrze ten Sauvignon Blanc z Nowej Zelandii. Ja nie lubię Sauvignon innych krajów (w tym mojego – tylko raz w życiu smakowało mi się 2002 z winiarza Marco Felluga), jednak nowozelandskich bardzo chętnie nie odrzucę, ponieważ są naprawdę inne, smaczne, owocowe, nie zbyt intensywne mają aromaty. Nie wiem ile kosztowało, z jakiej kantynie, natomiast lepiej niż barolo, amarone, malbec, reservy czy gran reservy oraz cała banda czerwonych. De gustibus non est disputandum, pdkreslam to, jakkolwiek sądzę, że takie taniny mogą dusić aromaty surowej ryby. Restauracja ta pilnie potrzebuje sommeliera!
Do bigosu, drogi Krzysiu, sugeruje Lambrusco di Sorbara o temperaturze 14 stopni.
Do sushi piłem ostatnio toskańskie chardonnay pomieszane z vermentino (od Romitorio za 40 kilka złotych). Akurat w lodówce było. I to był słaby pomysł. Wino (choć samo w sobie smaczne) kompletnie nie było w stanie pociągnąć jedzenia. Było za słabe, zbyt ospałe, zbyt miękkie.
Zgadzam sie z rurale. Inna notatka, dla Krzysztofa. Kiedys „la sommelierie internationale” nie chciala sugerowac wina do kawioru czy wedzonego lososia. Wodka, czysta wodka i koniec. Swietnie! Nie ma czego lepszego z tymi smakolykami, prawda? Francuz, natomiast, jest kogutem a po kryjomu zawsze wypil Champagne ze wszystkim! Takze z kawiorem i wedzonym lososiem. Dla mnie tez frajda, nie raz, z polaczeniami po kryjomu. Co mam zrobic? Nie lubie japonskiego sake, w wodzie myje rece, herbate przy obiedzie tylko Polacy pija a piwo chyba nie pasuje do sushi. Gruner Veltliner z Brundlmayera raczej mi odpwiada. Jestem Wlochem, jednak nie raz znajduje gdzie indziej lepsze (min ze obce) polaczenia. Prosze nie ograniczyc rozkosze odkrycia
Cava – owszem, ale nie każda.
Pinot Grigio – też nie każde, po jedno konkretne sięgam dość regularnie w połączeniu z kuchnią japońską, co niekoniecznie oznacza z automatu sushi (na dokładkę kosztuje mniej więcej połowę tych 85 PLN).
Pod ostrzejsze tajskie rzeczy chętnie sięgnę po Gewürztraminera (ale też raczej nie na ślepo).
Ciężko z taką statystyką dyskutować przy braku konkretnych nazw…
A do bigosu? Tylko i wyłącznie musujący Zweigelt 🙂
@Krzysztof Otrębski: nie zgadzam się zupełnie. Wina można i należy pić do wszystkiego. Co do Pana argumentów to ludzkość przez wieki radziła sobie bez toalet, ale niekoniecznie chcemy do tego wracać. Europejsko-burżuazyjnym wymysłem jest samo wino w butelce (zamiast w worku z koziej skóry) i instytucja restauracji. Skoro już są, pijmy do sushi to co pasuje, czyli lekkie kwasowe wino białe.
@Mario: W tej restauracji podaje się inne dania azjatyckie, nie tylko sushi, więc Barolo było pewnie pite do grilowanego mięsa. Co do innych spraw się zgadzam. Lambrusco bardzo popieram ale kwaśne wina z gazem nie bardzo się sprawdzają do ostrych dań, moim zdaniem.
@Rurale: zgadzam się że do sushi lepsze są wina zdrowo kwasowe. Jak nie Veltliner to Riesling albo inny Arneis. Natomiast w cytowanej restauracji podawana jest również kuchnia tajska, indonezyjska i tutaj Chardonnay-Vermentino pewnie lepiej by wypadło.
„… ale kwaśne wina z gazem…”??? Lambrusco di Sorbara 7,5% Alkoholu „amabile” czyli polsodkie to nie kwasne w ogole, np. Chiarli zielona etykieta. Widac, ze Lambrusco nie pijes… czy to zbyt niepretensjonalne? Oprocz tego, to musujace naturnalnie, nie gazowane! Prosze Ciebie skorzystac z okazji Vinitaly abys degustowal takze to Lambrusco. Powodzenia!
Nie pisałeś, że Lambrusco amabile i stąd nieporozumienie, bo przecież Lambrusco bywa wytrawne, wedle niektórych nawet powinno być. Gazowane – naturalnie czy nie – moim zdaniem nie pasuje do ostrych dań, bo wzmaga poczucie ostrości. We Włoszech tego typu wina podaje się do potraw łagodnych albo słonych, ale nie ostrych, nieprawdaż?
„Lambrusco bywa wytrawne” we Włoszech. Tutaj, w Polsce, prawie nie ma takiego: wszystkie półskodkie, „amabile”. Z bigosem pasuje, wg mojego skromnego zdania. Emilia-Romagna, czyli największa hodowla świń na świecie, wie jakie wino do wieprzowiny z kapustą pić, nieprawdaż? De gustibus (tuis) nie jest disputandum, jakkolwiek ograniczyć rozkosze odkrycia wypada nie dobrze: kissmygrass też sugeruje „A do bigosu? Tylko i wyłącznie musujący Zweigelt”, czyli musujące czerwone. Wojtku! Spróbuj!!!
„Emilia-Romagna, czyli największa hodowla świń na świecie” – a czy też największa na świecie hodowla kapusty? Nie mam nic przeciwko Lambrusco do bigosu, ale nie słodkiemu.
Czyli kapusta to tajemnica bigosu? Super Wojtku. W 1977 bylem w Polsce po raz drugiej a mama mojej kolezanki Ireny, z lwowskim pochodzeniem, przygotowala kapuste przez trzy dni i dwie nocy: !5 minut gotowania i kilka godznin odpoczynku poza okniem, ze sniegiem. Tak mi smakowalo, Wojtku, ten bigos! Niestety w Polsce dostepne bylo tylko Egri Bikaver z Egervin za 9 dolarow w Baltonie! Czy zrozumiesz, kolego? Dzisiaj macie lepiej. Prosze sprobowac Chiarli z etykieta zielona…
Oh… cazzo! Nn l fann più!http://www.chiarli.it/showPage.php?template=vini&id=3
Przepraszam, chyba cos sie stalo z moja klawiatura. drogi Wojtku. Sorbara „amabile” skonczyli produkowac, teraz proponuja Grasparossa di Castelvetro jak widziales, 1/2 % alkoholu wiecej. Chyba kolega Rico Grootewelt zauwazyl ze w Polsce to lepiej. W kazdymyn razie, temat jest sushi a nie bigos. Z Grunerem Veltlinerem sie zgadzam 100%.
Zdziwiłem się, że w tych danych nie ma chyba najpopularniejszego w Polsce stosowanego do kuchni azjatyckiej wyrobu wino-podobnego jakim jest choya(i inne śliwkowe dziwactwa).
Chyba, że celowo nie umieścił Pan na tej liście tego japońskiego trunku.
Wydawać by się mogło że sushi daleko od bigosu leży a tu,proszę… Jak szybko tematy się zazębiły… 🙂
Bigos w typie o jakim mówi Mario robię osobiście co jakiś czas… 3-4 dni podgotowywania i przerwy na łaczenie się smaków…Kapusty,mięsa,grzyby,śliwki,wino….
Ponoć istenieja dwie szkoły : Pić to co dodane do potrawy , Pić to co ‚pasuje’ by podbić/złagodzić smaki … Ja wiem na 100procent ,że nie ma znaczenia fakt ,że w bigosie jest czerwony merlot albo pinot noir a piję coś innego. Osobiście do bigosu piję TYLKO białe ,wytrawne ,ze spora kwasowością…Testy pomyslnie przeszły już G.Veltliner ,Pinot Grigio, Riesling . Wszystkie idelanie współgrały z bigosem ,uzupełniając smaki fantastycznie. WIno czerwone nie radziło sobie z kwasowością bigosu ,powodowało powstawanie gorzkich i ‚płaskich’ odczuć smakowych…
Do sushi piłem wino tylko jeden raz . I tez był to Pinot Grigio.
@Przegląd: w karcie tej (średnio drogiej) restauracji Choya na szczęście w ogóle nie występuje.
@Grzegorz: ja również wolę do bigosu wino białe, może nieco mocniejsze – Pinot Gris, Pinot Bianco/Weissburgunder, mocniejszy Veltliner, jeśli Riesling to z Palatynatu. Lubię też Somló. Z win czerwonych do kapusty podaję raczej tylko Pinot Noir (ew. Gamay) i szczerze mówiąc Lambrusco jakoś mi nie gra w tej tonacji (za dużo owocu).
OK. Dziekuje Wam, moi drodzi koledzy Grzegorz i Wojtech. Bede sprobowal biale i mocne Gruner Veltliner z bigosem „po Grzegorzemu” i pisze Wam ocene. Nie wiem kiedy, natomiast Wojtek wie, ze dotrzymuje zawsze slowa….
Ja się może będę czepiał, ale co w końcu serwuje ta restauracja? Można jakieś konkretne potrawy z menu zobaczyć choćby wymienione z nazwy? Zaczęło się od sushi w tytule, potem padło, że kuchnia azjatycka, w komentarzach już jest indonezyjska i tajska. Ja rozumiem, że fusion i tak dalej, ale automatycznie oznacza to potrzebę bardziej szczegółowego dogrania konkretnej potrawy i wina, a nie debatowania ogólnie „co naród pije do sushi albo i nie do sushi”. Dlatego doceniam, że w jednej z często przeze mnie odwiedzanych restauracji (nawet z fusion w nazwie) potrawom towarzyszą sugestie winne, w olbrzymiej części dobrze trafione.
Nie mogę zdradzić szczegółów bo nie jestem upoważniony do tego. Restauracja serwuje sushi oraz mix dań tajskich, indonezyjskich, japońskich i chińskich. Jest to istotnie azjatyckie fusion. Wina są owszem dobrane pod dania przez sommeliera który skomponował tę kartę, obsługa jako rzekłem jest dość starannie przeszkolona. Chodziło mi o zwrócenie uwagi nie na dobór win do konkretnych dań, tylko na statystyczno-socjologiczną rzeczywistość, że mając do wyboru wina w pewnym sensie równoważne, jak Rueda, vinho verde, NZ SB czy lekki Veltliner przygniatająca większość zamawia Zelandię. Itd., itp.
Nowa Zelandia ma klimat prawie jak Wlochy (na swiecie jest diametralnie przeciwna). Opinja duzo kolegow (ja juz opisalem powyzej moja niefortunne z Sauvignonem we Wloszech) jest, ze tam zrobia najlepsze wina z Sauvignon blanc. Czyli… nie pisales z jakiej kantyny, Wojtku, za jakas cene, nie pisales czy piles to wino ani o twojej ocenie tego wina. Jak mozemy wydac wyrok o nie wlasciwym zamowieniu przygniatającej większości?
Ale kto mówi o niewłaściwym zamówieniu? Źle zrozumiałeś mój tekst Mario. Podałem te dane jako ciekawostkę i przyczynek do dyskusji, dlaczego w takiej restauracji Nowa Zelandia sprzedaje się 5x lepiej niż Riesling.
Bo „mogli e buoi dei paesi tuoi”. Nowa Zelandia i Japonia sa blizsze niz Nowa Zelandia i Niemiec czy Hiszpania. Ludzie wybieraja dania i wina za oceanem zamiast dania za oceanem i wina za plotem. Riesling do sushi? Ja tez nie wybieralbym rieslinga z owocami morskimi czy rybami morskimi surowymi. Oprocz tego, moja zona nie lubi w ogole tego wina (wystarczy nazwa i juz potrzasa glowa) a ja nie jestem jego fanem. Wiem, natomiast, ze cala equipa Magazynu Wino bardz lubi riesling. Chyba ja mam srodziemnomorski gust a wy srodkoeuropejski.
A czy powodem tego może być cena ?
Wojciech,czy masz wiedżę o cenach podawanych u Nich win…? Nie jest przypadkiem tak ,że Nowa Zelandia(jakakolwiek) wydaje sie być bardziej trendy(bo ktoś coś słyszał o Nowym Świecie itp…) a skoro jeszcze szła by za tym niższa cena to wszyscy to zamawiają ? Restauracja może mieć w karcie dobre Rieslingi w cenie minimum 150pln i słabe Sauvignon Blanc „ale to jest wino z N. Zelandii” …Jesli są słabe to i cena na granicy minimum jakie podałeś czyli 85pln…
Wiesz jak jest ze znajomością win. Wiesz jakie nieracjonalne motywacje zwykle pchają lidzi do zakupów. Wiesz ,że można kupować chilijskie wina „ale żeby było to z kotem albo rowerem na etykiecie” … 🙂
Może dlatego takie sa klientów wybory ?
@Mario Crosta : Mario , ja uwielbiam sangiovese,barberę,dolcettę….Jestem śródziemnomorski w jakimś stopniu napewno…Ale schłodzony odpowiednio Riesling w ciepły dzień albo wypity do pizzy wegatariańskiej lub do pieczonego kurczaczka to ” sam mniód” jak mawiają niektórzy 🙂 I pewnie nie przekonamy Cię ,tak jak mnie nikt nie przekona do 100proc. Cabernet Sauvignon…:)
Zostańmy więc przy swoich wyborach bo przecież ” Dobre wino to takie które mi smakuje „
@ grzegorz…… ja kupilem wino opisane w http://www.enotime.it/zooms/d/il-mio-vino-e-verde z powodu fajnych kobiet jeg reklamy……
Ucieszony faktem, iż w tym lokalu do wszystkiego co zamówię nie zostanie mi zarekomendowane Choya-trunek chyba się wybiorę popróbować. Szczególnie, że wybór win na kieliszki stwarza naprawdę szeroki wachlarz możliwości sparowania z tam serwowaną kuchnią.
Swoją drogą świetna reklama restauracji…
@Grzegorz: Akurat to Sauvignon z NZ kosztuje ponad 200 zł i mieści się w górnej połówce karty. Chablis czy Pinot Noir z NZ też się sprzedają lepiej niż wina od nich tańsze. Więc cena nie jest tu jedynym kryterium zakupu.
@mario : Czy oczekiwałeś że coś z ich „au naturel” pozostało w bukiecie wina ? 🙂 Ale muszę przyznać – PIĘKNA winnica 🙂
@Wojciech : No to powiem Ci ,że ja pomysłu na motywację tych klientów nie umiem znaleźć…Jeszcze tylko jedna myśl przebiegła mi przebiegła … 🙂 Piszesz ,że personel wyszkolony…Może tak dobrze wyszkolony ,że tą górną połówkę karty własnie promuje I to jeszcze z jakim powodzeniem to czyni ! To skarb a nie personel ! 🙂
Ale tak poważnie to… Może być w tym coś … Uczepię się znowu tej nieznajomosći tematu WINO wśród społeczeństwa… Jeśli wierzyć wszelkim statystykom to jest bardzo duże prawdopodobieństwo ,że zdają się Oni tylko na podpowiedź kelnera . A kelner sugeruje to co sugeruje i tu jest pies pogrzebany…
@ grzegorz
takze winiarz oczekuje że coś z kobiet “au naturel” pozostało w bukiecie wina. Zapytaj np. kolege Angelo Gaja, z ktorym mialem korespndencje o tym. Kazdy szuka cos w bukiecie wina. W butelce jest takze wino a przede wszytkim sa marzenia, jest sen.
Para idzie zjesc sushi, czyli marzenie dalszego wschodu… a po co nie pic wina dalszego wschodu tez? Na stole wplywalo kon-tiki, rekiny obok kelnerki, sommelier gral na uku-lele, podloga jak plaza uai-kiki… daj mi druga butelke tego nowoz… (czkawka!)… nowozel… (czkawka!)… nowozelandskiego, kurde!
A dlaczego nie Vernaccia ? Mi smakuję , zwłaszcza ta „cytrynowa” .
A kto mówi że nie? Ja bym lubił. Tylko że jest trudno dostępna w PL.
Temat zaczęty tydzień temu tak bardzo mnie sprowokował (no może jeszcze syn miał w tym udział ) ,że zrobiłem wczoraj niedzielę z sushi… Narobiłem sushi jak dla kompanii wojska i przystąpiłem do testów z winem…
Otworzyłem Vernaccia di San Gimignano 2010 Alberto Bartali ,Sauvignon Blanc 2009 Glacier Peak, Moselland Riesling Hochgewachs QbA oraz Strasser Grüner Veltliner a dla totalnego eksperymentu Pinot Noir z Winnic Jaworek 🙂
Na poczatek może o tym Pinocie… Nie wiem co jest takiego w tych czerwonych winach z Miękini ale…nie podchodzą mi zupełnie…Miałem ostatnio problem z dokończeniem otwartej butelki Regenta…Tym razem pewnie będę się męczył z tym Pinot Noir. Ich wina z mcedońskiej winnicy są dla mnie jak najbardziej pijalne(choć też bez fajerwerków) ale te od nas…hmmm…Drażni mnie w nich zapach koperku (?)… Dziś spróbuję dać mu szansę z jakimś smażonym mięsem…
Jako ,że od pierwszego kontaktu coś mi nie pasowało w tym Pinocie sushi też nic w odbiorze nie zmieniło…
Wracając do sushi… Sądzę że wygrał w moim teście Riesling choć Vernaccia też wiele nie odbiegała… Zresztą wszystkie te wina piło się bardzo dobrze ,nie było takiego ,które by wyraźnie nie pasowało .
Było to moje drugie podejscie do zestawu : sushi -wino. Poprzednim razem Pinot Grigio dawało sobie radę ,zapamiętałem że to połączenie ‚dobrze wchodziło’ . Nie wiem czy lepiej niż wczorajszy Riesling ale oba wrażenia były bardzo miłe. I co ciekawe : Sauvignon Blanc z Nowej Zelandii też był OK. 🙂
Dlaczego NZ? Bo większość klientów uważa, że Nowy Świat jest „dobry i tani” tak więc za 200zł dostaną nie wiadomo jak wysokiej jakości wino (nie przeczę, że będzie dobre) skoro za 10zł Australijskie z kangurkiem, misiem koala, oposem czy psem dingo (to przecież blisko!) jest takie pyszne, słodziutkie i pachnie jak truskawkowe landrynki. Statystyczny Polak zresztą tęskni za tym co w jego mniemaniu jest egzotyczne – im dalej od Polski tym lepsze. Nie daleko sięgając – w moim osiedlowym sklepiku najlepiej idzie Brazylia, Liban, Algieria oraz Indie (jak puszczą jakiś hinduski musical w TV to półki świecą puste). Francja i Hiszpania kwaśna, Włochy przereklamowane (tylko lambrusco i prosecco za 8zł pyszne), Portugalia nie robi wina tylko porto, Chile się znudziło. Można się nadąć i pęknąć, a się tego nie pojmie.
@Grzegorz: nuta koperku w Jaworkach to są po prostu niezbyt dojrzałe (Anglicy mają śliczne nieprzetłumaczalne określenie „underripe” zamiast okrutnego „unripe”) winogrona i stąd nuty zielone, roślinne które różnie się nazywa.
@Kapitanplaneta: przy tanich winach to się częściowo zgadzam – chociaż sądzę że o sukcesie win zza morza decyduje jednak profil smakowy, a nie tylko tęsknota za egzotyką. Ale za 200 zł nie sądzę żeby tego typu stereotypy miały duże znaczenie. Zaobserwowałem wręcz że w tych przedziałach cenowych często wybory stają się konserwatywne, bardziej bezpieczne – Bordeaux, Rioja, Chianti Classico. Miś koala jest domeną „nowej klasy średniej” która za 200 zł wina raczej nie kupuje.
@ grzegorz
„choć Vernaccia też wiele nie odbiegała… ” poniewaz brakowalo jej lodu oraz kropelek sosu cytrynowego, tak jak pisal gdzies willycoyote. Sprobuj latem ten koktajl, bedzies mial frajde!
[…] jest to jak dla mnie nieco mało przekonująca rekomendacja), może być też białe ribatejano. Wojtek Bońkowski przytacza twarde dane, a tam twardo prym wiodą bąbelki (cava, prosecco) i… pinot grigio. A więc jednak pinot […]
Ja jak bylem ostatnio w restauracji sushi to poprosilem o japonskie piwo Asahi: http://www.sushiwesola.pl/menu/ – przyznam, ze odmienne jest i to bardzo od polskich i nawet europejskich piw. Smaczne, oryginalne – polecam!