Degustator win włoskich w trzecim tygodniu maja nie ma prawa obchodzić żadnych urodzin ani rocznicy ślubu, pierwszej komunii córki ani bar micwy syna, nie ma szans zanadto interesować się półfinałem NBA ani festiwalem polskich filmów fabularnych. Ma wtedy bowiem obowiązek być w Albie i degustować nowe roczniki win z królewskiego szczepu Nebbiolo: Barolo, Barbaresco i Roero.
W ramach imprezy Nebbiolo Prima wraz z Ewą Wieleżyńską mam przyjemność, ale i odpowiedzialne zadanie szukać w 334 próbkach prawdy o nowych rocznikach – 2006 i 2007. Butelkowane przez paroma miesiącami wina tu i tam jeszcze cierpią na ściśnięty owoc, zredukowane bukiety, nieułożone garbniki, ale już zaczynają swoje piękne, długie życie. Jak piękne, pokazały tryskające malinami, truskawkami, wiśniami, bzem, tulipanem, różanymi płatkami, hipnotyzujące niepodrabialną mieszanką karminu, amarantu i ochry, ożywiające usta życiodajnym kwasem butelki takie jak Vajra Bricco delle Viole 2006, Marchesi di Grésy Martinenga 2007 i Camp Gros 2000, Aurelio Settimo Rocche Riserva 1999, Cavallotto Bricco Boschis San Giuseppe 2006 i 2004, Cordero di Montezemolo Monfalletto 2005 i 2006, Sottimano Pajoré 2007. Fantastyczne wina pełne żywotności i złożoności, ekspresji owocu i ziemi. Wina, których nie da się pomylić z żadnymi innymi.
Jak długie przed nimi życie, przekonujemy się tu codziennie, bo winiarze nie szczędzą starych butelek i pionowych degustacji. Balsamiczna finezja Bricco delle Viole 1997 Vajry, leśne, grzybowe niuanse Fratelli Alessandria Monvigliero 1995, jagodowa esencja Barale Bussia Riserva 2000, niemal kulturystyczny power Luisin Rabajà 1970 i niezapomniana flasza (odkupiona od jednej z restauracji, bo u producenta już ich nie mieli) Cordero di Montezemolo Monfalletto 1958 to tylko rodzynki z tego tygodniowego full immersion, od którego może się zakręcić w głowie. Jak przystało na króla win, przepych pałacu Barolo olśniewa i onieśmiela.
Oto co pisze Franco Ziliani o tej wielkiej degustacji:
http://vinoalvino.org/blog/2010/05/prime-impressioni-di-degustazione-su-barbaresco-2007-e-barolo-2006-da-alba.html
Zawsze wysoko ceniłem wina di Grésy i bardzom ciekaw co się wydarzyło takiego, że wdeptaliście je w błoto w pierwszych Winach Europy? Wina nie zmieniły się przez lata nawet o jotę, więc co zmieniło się w Was?
Nie w pierwszych, tylko w drugich WE rzeczywiście z nadmiernym przekąsem wyraziłem się o Grésy, odszczekałem to jednoznacznie w trzecich. A skąd ten przekąs? To był splot wyjątkowo niedobrych degustacji, w tym Martinengi 1990 oraz Martinengi 1995, które zresztą do dziś uważam za słabsze od innych roczników, nie wiem czy 1995 nie jest w ogóle najsłabszy z lat 1990., co w kontekście rocznika jest jednak zaskakujące. Po kilku dogłębnych pionówkach moja opinia o Grésy się jednak diametralnie zmieniła na lepsze.
Martinenga: oto barbaresco z błękitną krwią w żyłach. Właśnie tutaj w 1973 r. Alberto Grésy postanowił wytworzyć wino w wspaniałym amfiteatrze jedenastu hektarów leżący na południowym zachodzie, przyległy do dwóch z najważniejszych winnic dla każdego miłośnika: Asili z jednej strony i Rabajà z drugiej. Z samego serca Martinenga pochodzi barbaresco Martinenga. Na skrawku ziemi, przy winnicy Asili, od 1982 r. produkuje się barbaresco Gaiun Martinenga, a na ziemi sąsiedniej do winnicy Rabajà od 1978 r. – barbaresco camp gros Martinenga. Ja wolę camp gros. Pamiętam nawet pierwszy rocznik – 1978 – wydany przez suchą ziemię dającą winu silniejszą budowę i szlachetniejsze garbniki. Obecną pododmianą w tej 40-letniej winnicy jest klon 111, który pochodzi od nebbiolo rosé, czyli odmiany bladoróżowej. Chapeau bas! Ostatnio sadzono także dwa nowe klony dające winu mocniejszą barwę wg mody, jednak odważnie uprawia się też to, co moda wyrzuciła. Z tego powodu decyzja mieszanki nie jest zawsze jednoznaczna każdy rok a uważam niektóre roczniki za słabsze od innych roczników. Kiedy barbaresco camp gros Martinenga ma barwę granatową o średniej intensywności widać, że trzyma się tradycji. I jest lepsze.