Wraz z Ewą Wieleżyńską z Magazynu WINO i setką innych winopisarzy spędziłem ubiegły tydzień w Barolo na imprezie Nebbiolo Prima 2011, degustując 170 win z rocznika 2007, drugie tyle starszych roczników, a ponadto nowe Barbaresco 2008 i wiele innych skarbów.

Barbaresco, słynna parcela Rabajà z balkonu winiarni Giuseppe Cortese.
O tej imprezie pisałem dokładnie rok temu (a w tym roku na żywo obcojęzycznie), a także w 2007 w jednym z moich ważniejszych tekstów. Pobyt w Piemoncie, na tej bodaj najlepszej ze wszystkich podobnej maści studyjnej degustacji, oprócz konkretnych efektów w postaci notek degustacyjnych, podsumowań rocznika, wywiadów z winiarzami, jest także – a może przede wszystkim – okazją do zanurzenia się w niepodrabialnych truskawkowych smakach Nebbiolo i wysłyszenia, co w trawie piszczy.

Truskawkowa szata tradycyjnego Barolo.
Nastały dobre czasy dla Barolo. Ostatnia dekada to bezprecedensowa seria dobrych roczników – nawet tak zmieszany zrazu z błotem 2002 okazuje się dziś pięknie elegancki i pijalny – a co najmniej 2001, 2004, 2006, 2009 i być może 2010 dołączą do tych największych. Piemont, gdzie jeszcze w latach 1960. szczęściem było wyprodukowanie trzech dobrych win w dekadzie, nigdy czegoś takiego nie przeżył. Zbiega się to z coraz większym szacunkiem dla odmiany winorośli, której Barolo zawdzięcza swą wielkość, czyli Nebbiolo. Niegdyś gwałtem reedukowany, by przypominał sławniejsze i milsze Parkerowi wina zza Alp, dziś winiarze wychowują go bezstresowo za pomocą długiej fermentacji i starzenia w beczkach. Przepisy wymagają dwóch lat snu w tej ostatniej, większość winiarzy wybiera trzy, ale rekordziści dochodzą do sześciu (Accomasso), a nawet siedmiu lat w bekach (Monfortino 2004 od Giacomo Conterno jeszcze w niej tkwi). A sam widok w piwnicy tego ostatniego stuletnich beczek przypominających ogromne, cierpliwe, wszechwiedzące słonie, reprezentujących wielowiekową tradycję Barolo w całej jej szlachetności, a przy tym wszystkim stanowiących po prostu piękne estetycznie przedmioty – ten widok sprawił, ze przez chwile miałem łzy wzruszenia w oczach.

Stuletnie beczki w piwnicy Giacomo Conterno.
Moderna jest w odwrocie, coraz bardziej wydaje się śmiechu wartą anomalią, a nie jak do niedawna – politycznie poprawną normą. Już tylko wioska La Morra, gdzie siedzibę ma m.in. słynny papież baryłki (który beki swego ojca rozwalał ongiś piłą mechaniczną) Elio Altare, upiera sie jeszcze przy stile americano. Co prawda i tu zmniejszono ilość nowej beczki i przestano zaczerniać Barolo nielegalną dolewką Barbery, ale nie pozbyto się obsesji zmiękczania jego rzekomo „twardych” garbników, używając bez opamiętania słynnej techniki mikroutlenienia, przez co Barolo z La Morry w wieku 4 lat wydaje sie juz winem starym, odleżałym i utleniającym się.

Jedno z tegorocznych odkryć.
Rocznik 2007 wypadł oprócz tych kilku nieśmiesznych żartów nader dobrze, wina są atrakcyjne, pełne owocu, zarazem świeże, napięte; na razie zamknięte, ale i tak będziemy je pic i kupować dopiero pod koniec tego roku. Rok temu pisałem Państwu o paru odkryciach, niektóre z nich potwierdziły się w tym roku (świetne Le Strette m.in. ze zdumiewającą Barberą 2009; Cascina Morassino wyrastający już na pewniaka), ale niespodzianek też nie brakowało – jedną z lepszych ocen w degustacji w ciemno przyznałem podstawowemu Barolo od doprawdy niekochanego przeze mnie Pio Cesare. Z nowych nazwisk podrzuciłbym Roccheviberti (eleganckie, nieprzesadzone wina), I Bastioni (mikroprojekt bardzo cenionego enologa Federico Oberto), Livia Fontana (również bardzo dobra Riserva 2005), Fratelli Casetta (ładne wina w starym stylu), Podere Ruggeri Corsini (dwa wina w czołówce degustacji w ciemno), a także bardzo ciekawego Olka Bondonio z Barbaresco. Wśród tych, którzy nigdy nie zawodzą i w tym roku też nie zawiedli byli m.in. Ettore Germano, Giacomo Fenocchio, Aurelio Settimo, Burlotto, Cavallotto, Marziano Abbona oraz Cordero di Montezemolo z fantastyczną serią win z 2007 – udowodnił nią, że zarzucany mu tu i ówdzie mdły modernizm jest zupełnie nietrafiony.

Alberto Cordero di Montezemolo, król tegorocznych degustacji. Do tego w meczu winiarzy z dziennikarzami wbił cztery gole.
Odwiedziliśmy także gigantów przeszłości i teraźniejszości – m.in. Giacoma Conterno, Marię Teresę Mascarello, Augusta Cappellano i tajemniczego Lorenza Accomasso. Lecz o tym i innych najciekawszych degustacjach opowiemy Państwu we wrześniowym numerze Magazynu WINO.

Burlotto Monvigliero 1988: najlepsze wino tygodnia. Być może niebawem w Polsce.
Moj pobyt na imprezie Nebbiolo Prima sfinansował jej organizator – stowarzyszenie producentów wina Albeisa.
Olek Bondonio gościł w zeszłym roku w Krakowie – bardzo ciekawy i sympatyczny facet, o polskich korzeniach, ale muszę przyznać, że jego wina, w tym Barbaresco 2007, mnie nie zachwyciły, za dużo tam było dębu, a za mało klimatów odmianowych i terroirowych… Informacja, że wina te świetnie sprzedają się w USA, tylko utwierdziła mnie w moich uprzedzeniach – tym bardziej więc ciekaw jestem rocznika 2008. Dysponujesz może notką degustacyjną?
Pozdrawiam!
Wino degustowałem dwa razy: w ciemno jako nr 14 danego dnia i po odkryciu flaszek: „Jasny kolor, dobra naturalna równowaga, trochę głębi ale aromaty wycofane. Żywe, ciut zielone. Trochę maślanej beczki w końcówce? Ale kulturalne wino, bardziej wyraziste od innych”.
Dzięki!
Wygląda na to, że Olek trzyma wciąż podobną stylistykę – ale jest w niej coraz lepszy 🙂 W końcu to młodziutka posiadłość – założona w 2005 roku (Barbaresco powstaje z nasadzeń z 1979 – doczytuję jeszcze, że starzenie w beczkach 1000-1500 litrów przez 18-20 miesięcy, dąb z tego co pamiętam z rozmowy slawoński).
Hmm, może ja po prostu mam predylekcje do Barbaresco bardziej balsamiczno-kwasowego?…
Tak czy siak, Olek wart uwagi i śledzenia postępów 🙂
Pozdrawiam!
posiadam butelke 100letniego winka tej marki i nie wiem ile moze byc warte ???
Barolo to nie marka, tylko apelacja kontrolowanego pochodzenia (miejsce pochodzenia wina). W Polsce osoba prywatna bez zezwolenia nie może legalnie sprzedawać wina, więc formalnie Pańskie wino nie jest warte nic. Pomijam kwestoe autentyczności, bo 100-letnie Barolo bardzo rzadko pojawia się an rynku.