Opublikowałem na Winicjatywie krótką recenzję win włoskich aktualnie promowanych przez Biedronkę. W telegraficznym skrócie na sześć butelek jedna – Primitivo Colle al Vento – okazała się dobra, dwie pijalne, trzy niesmaczne. Ot, wynik jak z dyskontu – na tejże Winicjatywie Ewa Rybak sprawozdaje podobny totolotkowy rezultat z Lidla.
Wniosek pierwszy – Biedronka we Włoszech kupuje słabe wina. Całkiem dobrze wychodzi jej to w Portugalii i Francji, w sumie nienajgorzej w Hiszpanii, natomiast poprzednia oferta win z Italii była porażką i teraz nie widać wielkiego postępu. Good buying to podstawa sukcesu każdego supermarketu i takie np. Tesco czy Waitrose w Anglii wydają na swoich buyerów miliony funtów rocznie (o kulisach pisała m.in. Jancis Robinson). W Portugalii Biedronka potrafiła dogadać się z niewątpliwymi gwiazdami winiarskiej sceny, jak Quinta do Côtto i Lavradores de Feitoria, we Francji – z négociants (hurtownikami) z ludzką twarzą, jak Dulong. Oferta włoska to natomiast same no-nejmy i zlewki butelkowane przez producentów oznaczonych jedynie kryptogramem literowo-cyfrowym (to zawsze powinno zapalać lampkę alarmową).

Jedyne smaczne wino z aktualnej Biedronki (na 6 próbowanych).
Choć więc wina podrożały (coraz więcej butelek w przedziale 20–35 zł, o którym Biedronka kiedyś nie śniła, no ale przecież teraz mamy rebranding), klasa win nadal dołuje lub wręcz pikuje i doprawdy mało ma to wspólnego z burżuazyjnym zawołaniem „Daj się zaskoczyć jakością Biedronki”. Nieświadomym aspirantom do świata luksusu wciska się kit w postaci Barolo albo Barbaresco za 29 zł, win, które w tej cenie nie mają szans smakować jak produkt oryginalny, lecz właśnie jak tanie podróbki. Tworzy się zarazem iluzję, że w tym całym wszystkim chodzi tylko o nazwy, obrazki i etykietki i że celem egzystencji jest złapanie za ogon sroki o nazwie Barbaresco. Nie o nazwę chodzi, droga Biedronko, tylko o to, że prawdziwe Barbaresco smakuje jak żadna inna rzecz na tym świecie. Przy okazji bezczelnie plecie się androny, tak jak na etykiecie Sangiovese 2011 z Romanii, rzekomo spędzającego w beczce 6 miesięcy i doprawionego Primitivo i Nero d’Avola – to pierwsze jest niemożliwe z powodu chronologii, a drugie – legislacji (Primitivo nie jest dozwoloną odmianą winorośli w Romanii). Ciemny lud i tak to kupi.

Biedronka wciska kit.
W tle jest jeszcze inna subtelna manipulacja. Biedronka przysłała mi do degustacji sześć win, dwa białe – słodkie i półwytrawne – oraz cztery czerwone wytrawne. Tyle że te czerwone zawierają lekko licząc po 6–7 g cukru resztkowego i w sumie niedaleko padają od „Tempranillo semi-dulce” dostępnego w tym samym sklepie o półkę niżej. Coraz słodsze wina wytrawne to problem międzynarodowy, o którym pisał m.in. Tim Patterson. Akurat „polski gust”, jak wiadomo, bardzo takie wina hołubi i nie dziwi mnie specjalnie, że Biedronka ułatwia sobie sprzedaż kwaśnego Sangiovese i cierpkiego Nebbiolo za pomocą taniej buraczanej sztuczki. Czemu jednak to robi pod świętymi dla winomanów hasłami Barbaresco i Valpolicella? Niech sobie hula pod szyldem vino da tavola albo IGP. Kiedy cukrowym makijażem zakłamuje się prawdziwy charakter najistotniejszych europejskich win, zamiast budować mosty, pali się je. Zmanipulowany w ten sposób konsument sięgając po echt Barbaresco za 99 zł wykrzywi usta w rozczarowanym grymasie – przecież miało być łagodne…
Sześć win otrzymałem do degustacji od Biedronki.
Czuję się trochę pocieszona, Wojtku, Twoim stwierdzeniem, że Biedronkowe wina z Portugalii z Lavradores de Feitoria z założenia nadaja się do picia. Ostatnio poproszono mnie o napisanie tekstu promującego te wina i wybłagałam, żeby był to tekst anonimowy :). Poczułam się dzięki Tobie teraz dużo lepiej i wielki kamień może nie spadł mi z serca, ale zmalał….
Muszę się niestety z Panem zgodzić. Wczoraj otworzona została butelka Corterosso. Najpierw myślałem, że wino wciąż (po mimo wszystko szybkiej wycieczce do sklepu) ma wciąż nieodpowiednią temperaturę, potem że kieliszki akurat były nieodpowiednie … Niestety, pomimo iż nos wsadziłem nieomalże w wino, praktycznie nic ciekawego nie poczułem.
Moja znajoma, z którą otwarłem tą butelkę (nie mająca nic wspólnego z tematyką winną) stwierdziła zaś radośnie, że to dobre, SŁODKIE wino … nic dodać, nic ująć 🙂
Co ja na to?
Bardzo mnie cieszy, że Szanowny Autor skręca nieco w prawo…
…zresztą lewicowe poglądy na wino trudno długo utrzymać…
właściwie to z tym beczkowaniem kitu nie wciskają – zauważ, drogi Autorze, że piszą bardzo sprytnie: „metoda produkcji stosowana w regionie wymaga aby”. To wcale nie oznacza, że oni się tym wymaganiom poddają… tak więc jest to bardzo cwane zagranie z pograniczna manipulacji, ale kłamstwem to nie jest wprost… Inna rzecz, że takie zagrania przystoją ruskim przemytnikom…ale czy dużym i legalnym przedsiębiorstwom też? Moim zdaniem nie.
@Onibe: owszem wciskają kit bo w Rubicone nie ma czegoś takiego jak „metoda produkcji która wymaga”, każdy producent robi co chce bo to jest IGT i nie ma żadnych wymogów apelacyjnych dotyczących starzenia win. Jest to jawne robienie ludziom wody z mózgu. A pisanie o Primitivo jest albo kłamstwem, albo mimowolnym przyznaniem się do fałszowania wina.
obawiam Wojtku się, że to nie tyczy się tylko WINA. w szyderczo-niewinnie uśmiechającym się do konsumentów fruwającym robaczku, można znaleźć także sery z apelacją, i inne cuda na kiju. do jednej butelki, skusiłem się i zakupiłem suszone pomidory z serem w oleju (nie oliwie), i tak jak wina; cień istoty w najlepszym przypadku, a w najgorszym totalna kpina. choć od bidy, która niektóry nam zagląda w oczy, jak głupi szukam czegoś godnego miana pożytku publicznego. ale śledzie po wiejsku mi smakują 😉
no tak, w tym ujęciu to już wygląda inaczej. A więc spory minus dla Biedronki (a przy okazji, pisałem pod starym postem niedawno, że z oferty Biedronki zniknęły ciekawe wina, takie jak Medoc Dulong – a przynajmniej w okolicznych sklepach nie ma od dawna)
Zgadzam sie w pełni z w/w wpisem Autora, dziś jako, że mam tuż obok pracy Biedronkę, kupiłem Primitivo i moim zdaniem również – jest dobre; zastanawiam się też jak to jest z Barbaresco (nie znam się na zasadach i weryfikacjach tychże w regionach) tzn. jak to jest możliwe, że będąc takim ‚cienkim’, niskiej jakości winem, mającym niewiele wspólnego z oryginałem może być sprzedawane pod nazwą Barbaresco i DOCG (np. w Biedronce)-czy jednak nie idzie to w parze z kontrolą jakości w regione itd.? Swoją drogą ciekawe kto wybiera te wina np. z Włoch do Biedronki i szkoda, że robi to tak słabo(?). W gazetce Biedronki dot. tych win włoskich jest wywiad z p. Tomaszem Prange-Barczyńskim, który wypowiada się niejako/częściowo w odniesieniu do tego asortymentu Biedronki (np. Gavi) i czy to oznacza, że jakoś je firmuje czy to jest jakaś przypadkowa zbierzność lub ‚PR-manipulacja’ firmy?
W Biedronce są też teraz sery z Włoch np. Bel Paese oraz Taleggio (oba Galbani) za 8,99 zł co chyba jest zawsze jakąś okazją może nie ‚rarytasem’ ale zawsze coś:) dobrze, że się trochę starają w Owadzie;) ale myśle, że jeśli chcą przyciągnąć klientów szukających ‚okazji z wyższej półki’ (co w przypadku win jest dla mnie frajdą, także w kontekście niechęci do przepłacania w Polsce:) to powinni się bardziej postarać!(nie wystarczą czcze hasła reklamowe:). Pozdrawiam, dziekuje za fachową opinię i również za miłe słowa w komentarzu a propos wina z Portugalii, ja te wina w ogóle lubie i myśle, że w Polsce można kupić je często taniej i ciekawsze niż np. hiszpańskie chociaż brakuje mi ostatnio (kiedyś była w Cafe Pod Różą) portugalskiej Cavy czerwonej wytrawnej, to było coś zabawnego/ciekawego (tak to pamiętam sprzed lat:).
Właśnie spróbowałam tego jedynego wina z oferty, które ma być dobre i… Cieszę się, że nie musiałam próbować reszty, skoro to jest najlepsze i najsmaczniejsze… Zgadzam się tu z Markiem, że szkoda życia na takie wina. I zdrowia. I wątroby… Nawet kieliszka mi szkoda… Nie smakowało mi. Wykręciło mną straszliwie, przyjemności nie sprawiło najmniejszej, nie mam potrzeby pić dla picia, myślałam, że choć troszeczkę miło będzie, a było niemiło. Odmawiam! Je refuse!
p.s. Ale podziwiam Wojtka, że dla nas wszystkich wątrobę swą oraz kubki smakowe wystawia na takie katusze (przypomina mi się tu pewien film z dzielnym Luisem De Funesem w roli krytyka kulinarnego;)).
@Iza: Widocznie to beznadzieja tych pozostałych win sprawiła że na Primitivo spojrzałem łaskawszym okiem…
@Sławek: proszę mi nie imputować skrętu w prawo. Ja popieram wina za 15 a nawet 9 zł. Akurat w przypadku Barbaresco jest to bez sensu, ale to nie znaczy że występuje ogółem przeciw tanim winom.
spoko, nie będę niczego imputował…
ale miło jest czasami podpuścić Szanownego Redaktora!
[…] ktokolwiek myślał o zakupieniu V. Ripasso albo Barbaresco z Biedronki to zapomnijcie o tych podłych substytutach prawdziwych włoskich klasyków, dołóżcie 7,50zł i biegnijcie do Bombola po butelkę z etykietą CINZIA […]
@Iza: nie, nie byla to postawa ‚heroikomiczna’ a la de Funes;) po prostu mam ten sklep przy pracy i chcialem ‚zabic’ wrazenie po Barbaresco a ze byla okazja..:) wiec Primitivo okazalo sie dla mnie lepsze, de gustibus…;) ogolnie rzecz biorac drazni mnie fakt przeplacania za wino w Polsce itp. (tak jak np. kupilem sobie buty Bossa w SF/USA za 50$ w promocji a w Polsce te same w ‚promocji’ byly za 960 zl, koszmar;); moze cos polecicie, co warto kupic np. na party (Wasze ulubione acz przystepne) i gdzie (jakie wina?:)
Zgadzam się z panem co do meritum natomiast mam pretensję o styl – fakt, mankamentem win obecnego ”włoskiego rzutu” jest zbytnia słodkość jak na wytrawne natomiast nie uzasadnia to aż tak emocjonalnego odrzucenia, anatem w pańskim wykonaniu, mówiąc szczerze, proszę się nie obrazić, ale pomyślałem sobie że tak naprawdę wkurza pana oraz powyższych snobów udzielających się na pańskim blogu fakt, iż ”owad” często oferuje w całkiem przystępnej cenie przyzwoite wina STOŁOWE, które zaprzyjaźnione ”sklepy specjalistyczne” sprzedają nowobogackim frajerom 2- a nawet 3-krotnie drożej… Obym się mylił. Natomiast rzeczywiście, śmieszą mnie bardzo te wszystkie ”wyszukane” opisy na etykietach butli za 10-15-20 zł – jeśli kupuję wino za tą cenę nie oczekuję przecież jakichś rarytasów tylko porządnego wina STOŁOWEGO [ że podkreślę jeszcze raz ], coś do ryby, kotleta, kaszanki… [ tak, wiem, jestem barbarzyńcą, ale kto w Polszcze pije takie wino do ”dziczyzny” ?! ] I proszę pamiętać jeszcze o jednym : punktem odniesienia opisywanych tutaj przez pana win nie są te najlepsze, których smakoszem ma pan szczęście być tylko pierd…ne ”Carlo Rossi” za przeproszeniem, zgazowane niewiadomoco na tle którego już nawet ta nieszczęsna ”Sophia” prezentuje się całkiem, tak smakowo jak i zdrowotnie, a przecież ta ”winna Coca-Cola” uchodzi, o zgrozo, wśród ”ludu” za synonim wręcz ”dobrego wina” ! – przyzna pan, że w takim razie lepiej już niech te ludziska piją nawet te ”Corterosso”, które zresztą nie jest aż tak złe, jak to pan napisał – ? Prof. Jacek Bartyzel, specjalista od kultury łacińskiej i smakosz dobrego wina podśmiewywał się jakiś czas temu trochę na ”fejzbuku” z jakichś ”proletów” kupujących w kolejce przed nim ”CerwanteZa”, mnie jednak cieszy fakt iż nasza ”klasa robotnicza” zaczyna pić takie wina nawet pisane przez ”Z” zamiast siarkofrutów w rodzaju nieśmiertelnego ”Komandosa”.
Drogi Anarcho, styl to człowiek, wytykając mi emocjonalne odrzucenie sam Pan dał się ponieść antykalifornijskim emocjom i sięgnął po grube słowo. Czy pomiędzy Carlo Rossi a Sangiovese Corterosso z Biedronki jest aż taka różnica na korzyść tego drugiego? Nie wydaje mi się. Zarzucanie mi zwalczania Biedronki na punkcie snobizmu jest o tyle niezasadne, że kilkakrotnie wychwalałem dobre wina dostępne w tej sieci. Natomiast będę rzeczywiście zwalczał zaciekle wina niedobre i to niezależnie od ich pochodzenia. Pozdrawiam życząc czystych anarchosyndykalistycznych przyjemności przy winie stołowym.
Drogi anarcho !
Gdybyś tylko miał rację, to rzeczywiście życie byłoby prostsze i przyjemniejsze,a my bylibyśmy tylko garstką snobów…
Przeoczyłeś jednak w zacietrzewieniu pewien drobiazg: rozmowa nie dotyczy win stołowych, ale mizernej jakości produktów podpisanych nazwą apelacji.
A tu ju jest problem, i to duży! Na renomę apelacji pracują nawet nie dziesiątki czy setki producentów, ale całe ich pokolenia. Tworzą w pocie czoła stylistykę wina, kojarzoną z konkretną nazwą konkretnej apelacji. Oferując nibybarbaresco biedronka czy inna sieciówka niszczy po prostu czyjąś wielowiekową pracę.
Gdyby to samo wino było opisane uczciwie, czyli Proste Stołowe Wino Prawdopodobnie z Winogron, to nikt by się nie czepiał, a my, snoby, zwycyajnie nie mielibyśmy o czym tu pisać.
Chodzi o jeden drobiazg. O zwykłą uczciwość producenta i dystrybutora.
Amen.
Zgadzam się w 100%.
I tutaj jest pies pogrzebany 🙂
Zgadzam się z Panem Sławkiem, i czuję jak ważne są to argumenty. Chyba najważniejszy ideowo to: „Na renomę apelacji pracują nawet nie dziesiątki czy setki producentów, ale całe ich pokolenia. Tworzą w pocie czoła stylistykę wina, kojarzoną z konkretną nazwą konkretnej apelacji. Oferując niby barbaresco biedronka czy inna sieciówka niszczy po prostu czyjąś wielowiekową pracę.’ Zgadzam się z Panem WB, i jestem mu wdzięczny, za to, że skrupulatnie punktuje te wszystkie niuanse, zakłamania, zaciemnienia, zamglenia, które owy wysiłek niszczą:
1)metoda produkcji stosowana w regionie wymaga aby…
2) cukrowym makijażem zakłamuje się prawdziwy charakter najistotniejszych europejskich win, zamiast budować mosty, pali się je. Zmanipulowany w ten sposób konsument sięgając po echt Barbaresco za 99 zł wykrzywi usta w rozczarowanym grymasie – przecież miało być łagodne…
Wszystkie te niezgodności bierze się pod ostrzał w obronie przeciętnego, nieświadomego niczego Kowalskiego. Jeśli dyskont może manipulować informacjami(6 m-cy w beczce), a „ciemny lud” może kupić marketingowy przekaz, bez weryfikacji, to w obronie tegoż ludu trzeba stanąć. I to bardzo dobrze. Tyle, że nie mówi się chyba o wszystkim, pomija się z jakiegoś powodu równie istotną rzecz: firmowanie, w pewnym sensie, swoim nazwiskiem selekcji biedronki przez Pana TPB, jak to pisze @Wojtek. Nie chodzi mi o atak na Pana Tomka Prange, tylko o jakąś konsekwencje w toku rozumowania, w toku oburzania się tym wszystkim.
Dlaczego nie podnosi się kwestii, że jednak występ redaktora naczelnego może uwiarygadniać całą tą sytuację, a przynajmniej tworzy taki sam CUKROWY MAKIJAŻ. Tak jak z występem np. celebrytów w reklamach – ich obecność daje podświadomy przekaz, że produkt jest co najmniej wartościowy.
Jeśli wskazuje się, że powiedziano nieprawdę związaną z 6 m-ami w beczce, to zakłada się, że przeciętny kowalski tego nie wychwyci, albo przyjmie tę informację bez weryfikacji(z różnych oczywistych przyczyn, nie o to chodzi, by każdy kowalski miał tak szeroką wiedzę jak Pan WB).
Niezależnie od tego, czy w apelacji jest taka metoda czy nie, czy są zalecenia czy prawidła czy nie, czy wino przechodziło ten etap produkcji rzeczywiście czy nie rzeczywiście, informacja o beczce w jakimś sensie uwiarygodnia to wino, jako wino dobre, bo prawdopodobnie w ogólnym przeświadczeniu i stanie wiedzy Kowalskich, przyjęte jest, że beczka = jakość. Taki jest chyba ogólny trend. I jest to manipulacja. Trzeba mówić o nieprawdzie, jak i o manipulacji.
Obawiam się, że tak samo bez refleksji może przyjąć taki Kowalski informację o występie Pana TPB. Kowalscy, jak i my wszyscy w pewnym sensie, przetwarzamy niektóre informacje „skrótowo”. Dlatego nieważne, czy Pan TPB mówił w wywiadzie o tych konkretnych winach z oferty, czy tylko tak sobie mówił o szczepie. Większość może skojarzyć np. tylko zdjęcie zasłużonego dla rynku wina w Polsce Pana, połączyć informacje: nowej oferty dyskontu i wywiadu Pana, który „się na winach zna”, więc nie może tu być shitu…bez wchodzenia w szczegóły…Nasz wizerunek może być wykorzystany do różnych manipulacji – dobrowolnie lub nie. Tylko nie można tego pomijać punktując nieprawidłowości. Nie można mówić, że okropny dyskont manipuluje gustem i wyobrażeniem o danym winie przeciętnego Kowalskiego, nie wspominając, że ktoś z branży dorzuca swoje 3 grosze…
Więc jeśli mamy beczkę, do tego mix obeznanych i chyba lubianych przez Polaków szczepów, do tego wywiad z jakimś Panem, RN poważnego magazynu branżowego, to to słodkie winko takie chyba właśnie musi być, takie właśnie musi być Barbaresco np….
Zupełnie nie znam roli, jaką TPB ma w promocji rzeczonego owada.
Jednak jego telefon i email są publicznie dostępne, zatem może warto go zapytać bardziej bezpośrednio, bo zwyczajnie nie wiem czy jest częstym gościem tego forum.
A nie chciałbym rzucić w kogoś przypadkowym/niesprawdzonym słowem, bo nie lubię potem publicznie odszczekiwać…
tu nie chodzi o dociekanie jaką rolę pełni, nie chodzi o śledztwo czy dorabia czy popularyzuje…przenoszę to poza orbitę dociekań…chodzi mi o to, w jaki sposób ludzie znający techniki manipulacji, wykorzystują je, by oddziaływać na innych…
Przywoływanie autorytetu, nawet, jeśli nie mówi on na temat, nawet jeśli nie nawiązuje do istoty, w tym wypadku win z gazetki reklamowej, to wydaje mi się, że jest to manipulacja…identycznie jak z reklamami..A już zupełnie łatwo przemycić niedorzeczne argumenty typu 6 m-cy beczki czy słodkie barbaresco to archetyp, jeśli wplecione są pomiędzy rzeczowe i prawdziwe argumenty typu: w Soave znajdą Państwo dobre wina(ja nie znam treści tej gazetki i nie wiem czy takie stwierdzenie padło, ale to tylko przykład)
i to jest rzecz szeroko znana i zbadana przez psychologów reklamy…
Oczywiście wizerunek Pana TPB jest jego własnością i może zastrzec udział w takim projekcie, jeśli ma świadomość, że w ten sposób jego wypowiedź może zostać wykorzystana w takiej manipulacji…ale, jak mówiłem, zostawiam pobudki na innej orbicie( w związku z czym nie będę dzwonił do Pana TPB)
Podjąłem ten wątek, jak mówiłem nie po to, by po Polsku bełtać szanowanego przeze mnie Pana TPB, ale po to, by zastanowić się czy nie ma niekonsekwencji we wskazywaniu przyczyn niedobrego stanu rzeczy na rynku wina w Polsce. Mi zabrakło wskazania roli Pana TPB w utrwalaniu stereotypów, którego podjęła się poniekąd biedronka pośród szerszej publiczności..
No wlasnie red. Bonkowski ktory tak lubi rozliczac wszystkich z transparentnosci moglby chyba zainteresowac sie tym na jakich zasad Red Nacz Prange-Barczynski wystepuje w gazetce promocyjnej sprzedawcy win. I jak to licuje z jego stanowiskiem jako rzetelnego krytyka wina. Czy dziennikarz moze brac kase od dystrybutora?
@Wojciech Bońkowski – fakt, rzuciłem grubszym słowem, choć wykropkowanym, pod adresem kalifornijskiego badziewu, myślę jednak, że było to uzasadnione bo nie wiem jak inaczej podsumować ”to coś” co uchodzi za wino [ chyba nawet ”Jabłuszko Sandomierskie” w porównaniu z nim wypada lepiej ], poza tym skorzystałem z przywileju jaki daje mi nieformalność mojego komentarza w przeciwieństwie do Pańskiej recenzji. Będę jednak obstawał przy tym, że ”Corterosso” dzieli od niego czy ”fresco” [ innej pseudo-winnej szmiry ] znaczna odległość, najlepszym tego dowodem, że bez większego problemu wchłonąłem je ostatnio ze znajomym, co w przypadku powyższych wynalazków nie byłoby możliwe, mój żołądek i podniebienie by tego nie zniosły. Podkreślam jeszcze raz, generalnie zgadzam się z Panem, ten włoski desant jest kiepski choć nie aż tak zły jak to Pan pisze – próbowałem ostatnio polecanego przez pana ”primitivo” i choć różnica między nim a ”Corterosso” była wyczuwalna na jego korzyść to jednak w moim odczuciu wcale nie tak znaczna jak to Pan napisał, szczerze mówiąc smakowało trochę jak owocowy rozpuszczalnik i chyba już tego nie ponowię, przerzucając się na bardziej odpowiednie do tej pory roku trunki [ mam na myśli domowe nalewki, ”Ciechana” etc. ].
Proszę tylko nie wmawiać mi jakiś anarcholewackich inklinacji – ”anarcha” jest paradoksalną postacią wymyśloną przez Ernsta Jungera, baardzo prawicowego pisarza, łączącą w sobie cechy zarówno anarchisty jak i monarchisty : odsyłam po szczegóły do tekstów znawców jego twórczości na rodzimym gruncie, Tomasza Gabisia i Wojciecha Kunickiego. Pozdrawiam.
@Sławomir Hapak – ok, przyjąłem argumenty ale moim zdaniem rzecz trochę na czym innym polega : dyskonty powinny obstawiać działkę prostych ale przyzwoitych win ”codziennych” do przysłowiowego kotleta [ bo jak wspominałem jakieś ”sadzenie się” i snobizm jest tutaj czymś kuriozalnym ] natomiast konsument pragnący bardziej wyrafinowanych doznań winien mieć możliwość zakupu lepszych win w wyspecjalizowanych sklepach za cenę ADEKWATNĄ do jakości [ jako zdeklarowanemu człowiekowi prawicy obce są mi wszelkie egalitarne ciągoty co bynajmniej nie oznacza sugerowanej przez lewaków kastowości i pogardy dla ”ludu” ], natomiast obecna sytuacja przedstawia się tak, że ”trashmarkety” sprzedają pod uznanymi markami jakieś zlewki a z drugiej ”specjaliści” oferują dokładnie takie same lub co najwyżej średnie wina za jakieś barbarzyńskie, oszukańcze marże – nie wiem skąd to się bierze i z czego wynika – ?! W każdym razie jest to bardzo niezdrowe i najbardziej cierpimy na tym my, konsumenci, rzekomo najważniejsi w tymże łańcuchu produkcji [ chyba tylko dla samej produkcji ].
@Rafał i inni: proszę nie używać niniejszego bloga jako poletka do rozliczeń Tomasza Prange-Barczyńskiego. Uważam to za wyjątkowo niesmaczne szczególnie, że zainteresowanemu można zadać pytanie z otwartą przyłbicą na jego blogu bądź na stronie Magazynu Wino. Czy TPB reklamuje swoim nazwiskiem niedobre Barbaresco i sztuczne Sangiovese? To przesadne stwierdzenie. Ktoś kto udziela wywiadu gazecie nie reklamuje jej. A TPB bodaj nie ma szans zapoznania się z winami z aktualnej oferty Biedronki z takim wyprzedzeniem.
Doprawdy to nie Tomasz Prange-Barczyński odpowiada za błędne informacje na etykiecie czy zawartość cukru resztkowego.
„O sile autorytetu twórcy reklam doskonale zdają sobie sprawę. Od anonimowych lekarzy znacznie skuteczniejszym chwytem jest wykorzystywanie osoby publicznej do reklamowania swoich produktów i usług. Aktorzy, gwiazdy muzyki oraz inni sławni i podziwiani ludzie zwiększają sympatię odbiorców dla danego artykułu.
Jeśli lubimy Beatę Kozidrak czy Krzysztofa Krawczyka, to istnieje dość wysokie prawdopodobieństwo, że zaczniemy słuchać radia, którego – według reklamy – oni też słuchają.
A jeśli Bogusław Linda mówi, że pijąc mleko, stanę się kimś wielkim (w domyśle: tak jak on stał się gwiazdą polskiego kina akcji), to chętniej zacznę spożywać ten napój.
Bardzo często są wykorzystywane wizerunki światowej sławy modelek, głównie w reklamach kosmetyków. Stwarza się w ten sposób nadzieję, iż dzięki stosowaniu określonego kremu, balsamu czy tuszu do rzęs można być tak piękną i sławną kobietą jak np. Claudia Schiffer.
Działa tu też mechanizm polegający na wyższym ocenianiu przez konsumentów produktów używanych przez ich idoli: jeśli X stosuje ten krem, to z pewnością jest on dobry, a nawet lepszy niż inne. W odbiorcach wzbudza się nadzieję i pragnienie bycia takim, jak gwiazdy filmowe, muzyczne, sportowe?I – co ważniejsze – stwarza się wrażenie, że jest to całkiem proste i możliwe w każdej chwili. A pierwszym krokiem będzie zakup kremu, tuszu, itd.”
pierwszy link z brzegu:
http://www.reporterzy.info/195,techniki_manipulacji_w_tekstach_reklamowych.html
Poza tym Panie Wojtku odciąłem się bardzo wyraźnie od rozliczania Pana TPB. I nie chodziło o to by zadać pytanie, czy Pan TPB ma korzyści jakieś czy nie, tylko o obiektywną ocenę czy jego wizerunek i pojawianie się w gazetce może klientów manipulować czy jest zupełnie neutralny.
Pan sam wywołał temat, pytając, czy oferta biedronki manipuluje archetypem np. barbaresco. Przecież na ten temat Pan dywaguje.
Osobiście uważam, że jeśli dziennikarz winiarski nie ma poglądu na ofertę z którą jest kojarzony, nie powinien sygnować swoim wizerunkiem tejże. Z uwagi na to właśnie, że ze strony biedronki mamy tu przykład manipulacji…Jeśli chcemy niewinnie uważać, że nic się nie stało, nie ma problemu, to w moim przekonaniu pozostajemy ślepi i poddajemy się manipulacji.
Więc ja już się powoli gubię, czy na Pana blogu można uprawiać poletko własnej refleksji czy tylko pochwały, że wyczerpał Pan idealnie wątek i nic dodać nic ująć…
Proszę się nie obrażać, bo poruszony wątek nie jest kontestacją Pana czy Pana TPB, ale próbą wniesienia szerszego aspektu Pana myśli, co jak sądzę powinno być budujące…
to tak jak w polityce, jeśli nie ma się argumentów czy nie chce się zauważyć racji innych, zawsze można powiedzieć, że to jest atak polityczny na moją osobę czy na moje ugrupowanie…
ps. Zapytam jeszcze, jeśli byłbym podmiotem z branży winiarskiej i sprzedawałbym najgorsze zlewki z jakiegoś kraju np. Włoch, to nie miałby Pan oporów zaistnieć np. na moim folderze reklamowym ze swoim zdjęciem i tylko jednym niewinnym zdaniem typu: „we włoszech piłem świetne wina”?
Bo jeśli nie widzi Pan problemu, to nie wiem czy chętnie nie zająłbym się sprzedażą Pana wizerunku setkom podmiotów, dla których może to być bardzo dobra reklama uwiarygadniająca ich zlewki…
i jeszcze parafraza:
„Czemu jednak to robi pod świętymi dla winomanów hasłami Barbaresco i Valpolicella? Niech sobie hula pod szyldem vino da tavola albo IGP. Kiedy cukrowym makijażem zakłamuje się prawdziwy charakter najistotniejszych europejskich win, zamiast budować mosty, pali się je.”
Czemu jednak to robi pod świętymi dla winomanów hasłami Tomasz Prange Barczyński? Niech sobie hula pod szyldem Kindofpaul albo @rafal. Kiedy cukrowym makijażem zakłamuje się prawdziwy charakter najistotniejszych europejskich win, zamiast budować mosty, pali się je.
@anarcha
cytat, do którego się odnoszę:
>>”specjaliści” oferują dokładnie takie same lub co najwyżej średnie wina za jakieś barbarzyńskie, oszukańcze marże<<
drogi anarcho!
albo się mylisz głęboko, albo żyjemy w jakichś innych światach!
być może, że spostrzeżenie Twoje jest trafne w odniesieniu do piątki największych importerów wina w RP oraz kilku mniejszych, zwanych potocznie matołami na dorobku; ale tylko być może…
być może, że Twoje wrażenie, że wino w RP jest generalnie drogie wynika z wszechdostępności bzdurnych cen zachodnich publikowanych w internecie – zapewniam Cię, że w większości przypadków za wspaniałymi cenami z zachodu nie stoi realne, dostępne wino…
rzeczywistość u "specjalistów" wygląda tak, że jest spora grupa (mniejszych zazwyczaj) importerów, których wina bez większego wysiłku u owych "specjalistów" można kupić w cenach dokładnie porównywalnych z cenami z Wielkiej Brytanii…
jeśli zaś słowo nie wystarczy, jestem w stanie sypnąć przykładami z własnego excela, który pilnuje pieczołowicie cen moich win w RP w porównaniu z rynkiem brytyjskim…
@kindofpaul
z przykrością muszę przyznać Panu całkowitą rację… reklama to rzecz dość ohydna, i dwa razy trzeba się zastanowić, zanim cokolwiek na tym polu się zrobi, pieczołowicie zbadać intencje „kupującego” nasz wizerunek, szczególnie, jeśli jest się przedstawicielem zawodu zaufania publicznego, do jakich zawód dziennikarza z pewnością należy
jest jednak druga strona medalu: może zwyczajnie właśnie tak NALEŻY postępować, biorąc pod uwagę strukturę spożycia alkoholu w RP? może należy robić wszystko, włącznie z firmowaniem swoją twarzą wątpliwej jakości win, byle tylko J.W. Naród pił wino, a nie wódę?
sam nie jestem pewien, która z możliwych w tym wypadku jest słuszny, zatem odżegnywałbym się po trzykroć od stanowczych osądów Pana TPB, czy kogokolwiek innego, kto w przyszłości sprzedaż wina (dobrego lub nie) będzie swoim wizerunkiem firmował…
reasumując: sytuacja nie jest przyjemna, ale wcale nie tak jednoznaczna i prosta do oceny (czyt. potępienia) jak się Panu wydaje…
Panie Sławku, nie ma jednoznacznej oceny z mojej strony – to jest refleksja i cieszy mnie przyznanie jej racji bytu…nie oceniam jednoznacznie/nie potępiam…
Absolutnie nie widziałbym potrzeby podnoszenia tego wątku na blogu Pana Wojtka, gdy On sam do tego nie zainspirował, wskazując manipulacje biedronki – bardzo słusznie to punktując, jak pisałem wyżej. Uznałem, że jeśli już myślimy o manipulacji dyskontu, to powinno się jeszcze ten wątek wziąć pod rozwagę szerzej. I nie można pominąć w obiektywnej ocenie roli autorytetu..trzymajmy się meritum, a nie zarzucajmy sobie polityczne ataki na własne osoby..Z takiej dyskusji niczego nie wyniesiemy..
Życzyłbym sobie usłyszeć: tak/nie, to istotnie również jest/nie jest element manipulacji, w kontekście kilku pozostałych: cukrowy makijaż i wyścig po barbaresco za 30pln…
Pana wątpliwości na temat drugiej strony medalu chciałbym spróbować rozwiać tym samym przychylnym spojrzeniem na ofertę dyskontu:
może zwyczajnie właśnie tak NALEŻY postępować, biorąc pod uwagę strukturę spożycia alkoholu w RP? może należy robić wszystko, włącznie ZE SPROWADZANIEM wątpliwej jakości APELACYJNYCH win, byle tylko J.W. Naród pił wino, a nie wódę?
Panie Sławku, pięknie Pan wyjaśnił istotę krytyki dyskontu w odpowiedzi do @anarchy , teraz idzie, takie mam wrażenie, Pan na jakieś skróty….bo albo broni się idei do końca, albo tylko do momentu, gdzie możemy przypadkiem krytycznie ocenić lub urazić jakiś autorytet…
Swoją drogą, nie była problemem krytyczna dyskusja nt. Grand Prix MW i odważna ocena sytuacji…tu wskazujemy manipulacje dyskontu, ale tylko do momentu, gdy komuś się z ust wyrwie: o, Pan TPB…
Czy wywiad z ekspertem (jakkolwiek rozumianym) w gazetce promocyjnej jest manipulacją? Nie uważam. Jest marketingową dźwignią, którego mechanizm Pan już wskazał. Manipulacja to nadużycie, takie jak dezinformacja na etykiecie albo znaczące pogwałcenie charakteru wina. Tomasz Prange-Barczyński w wywiadzie dla Biedronki nie mówi niczego, pod czym sam bym się nie podpisał. Czy powinien się pojawiać w takiej gazetce, jest kwestią delikatną, ale też nie wydaje mi się zupełnie kwestią najważniejszą w omawianym tu temacie jakości wina z dyskontów.
@kindofpaul
owszem, jak mówi pismo: niech mowa wasza będzie tak-tak, nie-nie…
no to wyjaśnię nieco bardziej moje w tej kwestii stanowisko…
czy wiadomy owad dopuścił się manipulacji wykorzystując wywiad z uznanym autorytetem?
moim zdaniem jest to oczywista manipulacja, bowiem wspomniany autorytet zapewne chętnie nie podpisałby się pod winami, do promocji których ostatecznie użyto jego znanego powszechnie wizerunku i nazwiska…
a teraz co do mojej (pozornej) ostrożności w krytykowaniu, gdy w grę wchodzi znany autorytet…
tak jak napisałem, dla mnie samego nie jest do końca oczywiste jak daleko powinniśmy posuwać się w promowaniu wina (nawet nijakiego), byle tylko J.W.Naród przestał chlać, a zaczął pić
nie zmienia to jednak faktu, że własne nazwisko szanuję, spodziewam się też że swoje nazwisko szanuje wspomniany już autorytet…
czy dałbym/sprzedałbym swoje nazwisko owadowi, choćby pod niegroźną postacią wywiadu?
nigdy w życiu!*** – spodziewałbym się po tego typu (z bólem przychodzi mi napisanie następnego słowa…) importerze, że użyje go w sposób dość dla mnie nieprzyjemny…
P.S.
znany jestem z otwartego wyrażania poglądów, również w przypadku autorytetów; zraziłem sobie już wiele osób; gdy tylko wspomniany autorytet mnie wkurzy, nie omieszkam powtórzyć procedury zrażania sobie ludzi, którą to procedurę mam opanowaną do perfekcji…
***
jeśli – pomimo tego, co napisane powyżej – jakiś importer/sieć/dyskont/ktokolwiek zechce wykorzystać z jakichś przyczyn mój wizerunek do promocji swoich produktów winopodobnych, z chęcią się zgodzę, nawet bez nacisku na przesłanie mi próbek nim je (pozytywnie) opiszę… jeden warunek wstępny: półtora miliona złotych na konto, najlepiej zanim do mnie zadzwonicie…
tu się różnimy. Oczywiście, gdyby rekomendował dane wina, byłaby to na inny temat dyskusja…stąd po raz wtóry zaznaczę moje odżegnywanie się od jednoznacznej oceny działań Pana TPB i prostej „polskiej” jego krytyki..Ponieważ tak jak Pan widzi manipulację w dezinformacji na etykiecie albo znaczące pogwałcenie charakteru wina, ja dodatkowo widzę manipulację(tak jak każda reklama może być w pewnym sensie manipulacją) DYSKONTU. Dzieje się to, w moim odczuciu, poprzez umieszczenie wizerunku autorytetu. Gros nas wszystkich poddaje się takim manipulacjom na co dzień, działając skrótowo. I nie jest wystarczającym, że nie powiedział niczego, pod czym Pan by się nie podpisał czy inny krytyk…Przytoczyłem link nt. technik manipulacji i to jest bezdyskusyjne…rzeczy są znane, zbadane i wykorzystywane przez cyników…
może ktoś z czytelników zacznie zauważać ten rodzaj manipulacji – nie trzeba zachwalać, wystarczy być, a podświadomie wielu sobie puzzle poskłada…
jeszcze raz chciałbym podkreślić, że inspirujący jest Pana wywód nt. cukrowego makijażu i zakłamywanie charakteru wina…
Jeszcze jedna myśl do Pana Sławka – w sumie, jeślibyśmy mieli do czynienia z dobrą, rzetelną, dającą prawdziwą namiastkę charakteru win z danego regionu – czytaj: Francja, Portugalia(powołuję się tu na opinie z tego bloga), to dodatkowy wizerunek Pana TPB byłby pozytywnym wzmocnieniem,”pozytywną” drugą stroną medalu, dźwignią, o której pisze Pan WB. A w tej sytuacji mamy problem z oceną…Bo mamy problem z winami…
Więc może sprowadza się to jednak do tego, że Pan TPB powinien wiedzieć z czym będzie kojarzony, z jaką ofertą…I tu się zgodzę, że dopiero w tym momencie, przy tym pytaniu, należałoby myśleć o bezpośrednim jego zadaniu Panu Tomaszowi…
z mojej strony to chyba tyle…
pozdrawiam
@Sławek Hapak:
***
jeśli – pomimo tego, co napisane powyżej – jakiś importer/sieć/dyskont/ktokolwiek zechce wykorzystać z jakichś przyczyn mój wizerunek do promocji swoich produktów winopodobnych, z chęcią się zgodzę, nawet bez nacisku na przesłanie mi próbek nim je (pozytywnie) opiszę… jeden warunek wstępny: półtora miliona złotych na konto, najlepiej zanim do mnie zadzwonicie…
„Kto z was bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem” – dlatego i ja nie rzucam w Pana TPB. Prosta rzeczywistość….
Niemniej tekst Pana Wojtka, kazał o tym wspomnieć…a teraz – napijmy się czegoś na KACA…moralnego….
wcześniejszy post powinienem zacząć: @WB tu się różnimy……., a tak wyszło że różnię się ze @Sławek, z Panem Sławkiem akurat bardzo dokładnie się zgadzam w większości…
eeetam, zaraz na kaca…
…napijmy się dla przyjemności, trzynasta właśnie minęła 😉
Widze, ze dyskusja nabrala rumiencow;) Moim zdaniem problem z Owadem jest taki, ze ‚nabija ludzi w butelke’ robiac takie rzeczy jak festiwal win wloskich, w ramach ktorego sprzedaje b. slabe wina w tym sikacze pod nazwa Barbaresco i sam sobie strzela w kolano bo nie zdobedzie w ten sposob ‚klienta premium’ a raczej go do siebie zrazi; a chyba warto podkreslic, iz p. TPB nie udzielil eksperckiego wywiadu w opiniotworczej gazecie tylko w ulotce/gazetce promocyjnej owadziej i nie sadze zeby byl tak PR nieswiadomy i zrobil to ot tak sobie lub by ‚oswiaty kaganek trafil pod strzechy’, po prostu byla to zapewne fucha, dzialalnosc reklamowa; tylko, ze nie jest to tak jak z Majewskim w reklamie banku (abstrakcyjny humor;) bo niby nie mowi wprost ‚pijcie to wybitne Barbaresco’ ale firmuje w ten sposob posrednio te oferte swoim autorytetem wystepujac w gazetce i wszystko byloby ok gdyby (niezaleznie od ew. wplywow i oplat za udzial w reklamie po obu str.) ta oferta byla swietna i okazyjna jesli chodzi o jakosc wina a taka nie jest, jest slaba (jedno wino pijalne w przypadku czerwonych); a narod pojony tanimi (luba za drogimi jak to Barbaresco;) sikaczami nie sadze, ze przestanie kultywowac ‚tradycje’ wodki (zreszta raczej wymaga to pokolen, jesli jest w ogole mozliwe, jak np. z tolerancja na innosc w Polsce;) a nawet jesli mialby sie skusic to dobrze by bylo nie mamic go/klientow tylko oferowac mu/im dobre wina w ofercie, nie jest to tez snobizm tylko chec kupienia czegos dobrego w atrakcyjnej cenie:) pozdrawiam
Dziękuję za najdłuższe zdanie bez kropki w historii mojego bloga 🙂
„nie zdobedzie w ten sposob ‘klienta premium’ a raczej go do siebie zrazi” – zgadzam się w 100%
prosze:) niech zyje ‚rokokoko’/styl bizantyjski;) po tych paru testach poki co mam dosc wina i alkoholu w ogole:)
Boli mi sie widac naklejke falszerza musujacych. Jestem przekonany, ze dyskusja da mu uprawnienie nazywac „wino” niektore przerobki tej fabryki moszczu zageszczonego w wodzie. Nic nie dodam, bo mam rodzine. Kto chce zrozumiec, niech zrozumie krotkie slowa. Inaczej, zycze mu wypicia wielu przerobek tej fabryki.
Rozumiem że miałeś na myśli „podróbek”.
Nic innego niz musujace za 5-6 zltych „polskie wino” z nazwami radzieckimi lub wloskimi fabrykowane w Polsce. Legitymacje posiadaja, z powodu wielkiego biznesu a slabego prawa winiarskiego. Niestety, w kraju winiarskim tak jak sa Wlochy, to kiepskie wprowadzenie wody poprawionej na rynku wina. Szkoda nawet o tym mowic w blogu specjalizowanym w wino a nie w podrobki. Tak jak juz wielokrotnie powiedzialem, ja tez pije chetnie niektre wina hiszpanskie za 7, 8, 12 zlotych lub wloskie za 10, 14. Tanie, bez pretensjine, ale wino. Pochwalilem nawet Michalka za wprowadzenie tych lidlowskich win (z wyjatkiem Chianti, naprawde bezczelne). Myszka tez ma prawo na swoje kawaleczki. Niestety, nie nawidze diabelskich sztuczek.
Wojtku, jeśli ty zawsze czytasz wszystkie te wpisy, to powinieneś zostać blogerem ROKU, ja bym mocno się męczył. na szczęście niedługo wiosna, może wtedy część pójdzie dekantować się na łonie natury 😉 ja tak zrobię. naprawdę, jak się człowiek spoci wlokąc się na jakieś wzgórze, by tam otworzyć dajmy na to białe Chateau Cabannieux, to semillon pięknie wyciąga wszystkie narracje na wierzch, gdzie giną, a pozostaje tylko soczyste, rimbaudowskie WRAŻENIE 🙂
@Wojciech Bońkowski: Panie Wojtku, chciałabym odnieść się do pańskiego komentarza: „Nieświadomym aspirantom do świata luksusu wciska się kit w postaci Barolo albo Barbaresco za 29 zł, win, które w tej cenie nie mają szans smakować jak produkt oryginalny, lecz właśnie jak tanie podróbki. Tworzy się zarazem iluzję, że w tym całym wszystkim chodzi tylko o nazwy, obrazki i etykietki i że celem egzystencji jest złapanie za ogon sroki o nazwie Barbaresco (…) prawdziwe Barbaresco smakuje jak żadna inna rzecz na tym świecie” – proszę mi powiedzieć (zawsze mnie to ciekawiło), jak to możliwe, ze sklepy mogą sprzedawać wina pod konkretną (zastrzeżoną, jeśli dobrze rozumiem?) nazwą, z adnotacją „wyprodukowane i butelkowane w winnicy”, konkretnym rocznikiem itd, za cenę 29pln, skoro pisze Pan, że to są podróbki i że prawdziwe Barbaresco kosztuje 99pln? Na jakiej zasadzie są to podróbki, i skoro jest to łamanie prawa, dlaczego dyskonty mogą sprzedawać takie wina? Czy na podstawie etykiety zorientuję się, że „coś tu nie gra”, czy trzeba być prawdziwym koneserem i dopiero po otwarciu butelki przekonać się, że w środku nie ma tego, co producent obiecuje? Z góry dziękuję za wyjaśnienia!
Pani Magdo! Niech Pani wpisze http://www.winemakermag.com/new/kit do wyszukiwarki np. http://www.google.pl, niech Pani kliknie „tlumacz ta strone”, niech Pani czyta wszystko a jestem przekonany, ze ewentualna odpowiedz Wojtka juz nie bedzie w ogole potrzebna.
@Magdalena: sprawa nie jest na tyle prosta, by można było powiedzieć jednym zdaniem, jak odróżnić wino słabe od dobrego. Przy czym chcę podkreślić że w kwestii Barbaresco z Biedronki nie mówiłem o podróbce w sensie prawnym – to wino jest autentycznym Barbaresco, spełnia normy techniczno-sanitarne i uzyskało prawo do tej nazwy – tylko o podróbce w sensie smakowym, bo to wino smakuje słabo i pod względem smakowej jakości nie powinno nazywać się Barbaresco. Problem polega na tym, jak kilkakrotnie omawiane to było w dyskusjach na tym blogu, że komisje degustacyjne, które powinny dopuszczać wino do apelacji DOCG, nie są wystarczająco rygorystyczne i przepuszczają w zasadzie wszystkie wina (m.in. dlatego, że składają się z samych winiarzy).
Natomiast poznanie takiego słabego wina w dyskoncie nie jest takie trudne, gdy dysponuje się pewną wiedzą o winie, wie się że Barbaresco jest to jedna z 5 najbardziej prestiżowych apelacji (nazw) we Włoszech, wino musi być starzone dwa lata… wtedy widząc cenę taką samą jak za Carlo Rossi powinna nam się zapalić czerwona lampka. Tak jak samo jak wtedy, gdy na Allegro widzimy fabrycznie nowego iPhone’a za 500 zł.
Natomiast jeśli nie dysponuje się tą wiedzą, nie wie się nic o Barbaresco, nie czyta się blogów o winie, mogę zaproponować taką prostą radę: w supermarkecie albo dyskoncie nie warto kupować win z górnej półki. Najczęściej są słabe. Ogromna większość obrotu Biedronki czy Carrefoura odbywa się w przedziale 10-25 zł i tutaj można znaleźć dobre butelki. Zamiast najdroższego wina w markecie lepiej kupić takie, które na swojej półce cenowej ma w tymże markecie największą konkurencję.